"Oszust z Tindera" z miejsca stał się globalnym fenomenem, o którym mówi teraz cały świat. Z kolei jego bohater, niejaki Simon Leviev, stał się obiektem medialnego zainteresowania i to niekoniecznie w sposób, na jaki zapewne liczył. Dokument Netfliksa pokazuje, jak mężczyzna zdołał wyłudzić od rozkochanych w nim kobiet ponad 10 milionów dolarów. Efekty jego działalności odczuwają do dziś...
Niestety ofiary oszusta z Tindera nadal nie doczekały się sprawiedliwości, a sam Simon wiedzie dostatnie życie u boku nowej ukochanej. Bywa teraz w luksusowych butikach, lata prywatnym samolotem i prowadzi warsztaty z biznesu i sukcesu osobistego, co dla oszukanych kobiet jest okropnym doświadczeniem. On sam nie ma sobie natomiast nic do zarzucenia, na co wskazuje jego lakoniczne "oświadczenie".
Przypomnijmy: "Oszust z Tindera" PRZERYWA MILCZENIE po dokumencie Netfliksa! Chce "opowiedzieć historię ze swojej perspektywy"...
W krótkiej odezwie Simon ogłosił, że "chce opowiedzieć historię ze swojej perspektywy" i gdy tylko znajdzie na to dobry sposób, to na pewno się o tym dowiemy. Okazuje się, że wcześniej był też chętny do współpracy nad dokumentem Netflixa, jednak tylko do pewnego momentu. Kulisy negocjacji i wiadomości od oszusta ujawniono w podcaście "Making of a Swindler", w którym głos zabrały reżyserka i producentka filmu, Felicity Morris i Bernadette Higgins.
Pierwsza z pań wyznała, że otrzymywała od Simona wiadomości, w których ten był chętny do współtworzenia dokumentu. W wiadomości głosowej, którą ujawniono we wspomnianym podcaście, mężczyzna zgłasza gotowość do współpracy i utrzymuje, że na jego historii życia zyskają zarówno Felicity, jak i on sam.
Jestem w stu procentach gotów, aby z Tobą współpracować. Chcę poświęcić się misji Netflixa i uzyskać efekt, który by mnie satysfakcjonował. Zrobimy coś, czego jeszcze nikt nie zrobił - ekscytował się Simon.
Niestety tu pojawił się haczyk, gdyż Morris planowała skonfrontować go z ofiarami i ich wersją wydarzeń. To wyjątkowo mu się nie spodobało, a pomysł, że miałby odnosić się do oskarżeń oszukanych kobiet, wyraźnie go rozzłościł.
Nie chcę uczestniczyć w czymś, nad czym nie mam kontroli. Chyba nie macie zamiaru pokazać prawdziwej wersji wydarzeń tylko to, co się sprzeda i tu leży problem. Jeśli tak chcecie to pokazać, to nie jest to dla mnie korzystne. Wy to tak przedstawicie, a cały świat będzie miał świadomość, że jest zupełnie inaczej. Moi prawnicy z radością Was pozwą, bo opieracie film na historiach innych osób, a nie na faktach - burzył się "oszust z Tindera".
Jak wspomniała kobieta, później Simon wyraźnie chciał ją przekonać do tego, że jest "geniuszem biznesu" i wciąż wysyłał jej kolejne artykuły na swój temat. Był w nich ukazywany wyłącznie w dobrym świetle, co zapewne miało pokazać reżyserce, że popełnia błąd. Ostatecznie, jak zapewne wiemy, do współpracy nie doszło.
Warto wspomnieć, że Simon, poza krótkim "oświadczeniem", nadal nie odniósł się do tego, co zobaczyły miliony subskrybentów Netflixa. Myślicie, że sprawiedliwości kiedyś stanie się zadość?
W Pudelek Podcast przyjrzymy się teoriom spiskowym o polskich celebrytach krążących w internecie!