Dokument Oszust z Tindera stał się światowym fenomenem. Widzowie zaczęli więc dociekać, jakim cudem zdemaskowany Simon Leviev wciąż pozostaje na wolności i cieszy się wystawnym życiem. Przypomnijmy, że czarny charakter z dokumentu Netfliksa zdołał wyłudzić ponad 10 milionów dolarów od kobiet, które w sobie rozkochał przez ostatnie lata. Co ciekawe, na światło dziennie właśnie wyszły informacje dotyczące jego prawdopodobnie pierwszego oszustwa z 2010 roku. W drugim odcinku podcastu "The making of a Swindler" do rozmowy zaproszona została właścicielka salonu kosmetycznego Courtney Simmons Miller. Kobieta to dawna znajoma, a nawet przyjaciółka Levina, która dziś ironicznie nazywa się jego "pacjentką zero".
Jak się okazuje, 12 lat temu kobieta pracowała wraz Simonem przez kilka miesięcy w galerii handlowej i bardzo szybko złapała z nim wspólny język. Tak rozpoczęła się ich "przyjaźń".
Pracował ze mną w Dead Sea Store, na dziale przedłużania włosów. To było zabawne. Praca z nim była przyjemnością. Byliśmy dobrymi kumplami, spędzaliśmy dużo czasu razem. Zawsze miał dobre pomysły. Marzył o dużych rzeczach. Nikt nie brał go na poważnie, był gościem z głową w chmurach. Był postacią bardzo sympatyczną. Pamiętam, jak mówił mi, że wcześniej nie spotkał nikogo takiego jak ja, że mnie uwielbia, że jestem jego najlepszą przyjaciółką. Prawdopodobnie byłam jego pierwszą ofiarą, pacjentem zero - wspomina Miller.
Pewnego dnia Simon powiedział Courtney, że zamierza zdobyć licencję i zostać pilotem. Po pół roku na Cyprze wrócił do Izraela. Później zadzwonił do niej z intratną propozycją.
Powiedział: "Courtney, jestem aktualnie na lotnisku w Izraelu. Mój ojciec jest właścicielem linii lotniczej". Odpowiedziałam: "Ok, to dziwne, dlaczego w takim razie pracowałeś ze mną w sklepie". On na to :"Ojciec chciał, żebym poznał wartość pieniądza". To miało sens. Powiedział, że chce wrócić na Cypr i otworzyć firmy. Zaproponował mi, żebym została jego prywatną asystentką, bo mi ufa jak nikomu innemu, że zapłaci mi, ile będę chciała, bo jestem jego przyjaciółką. Byłam podekscytowana i od razu zgodziłam się. Ufałam mu" - zapewnia.
Courtney rzuciła dotychczasową pracę i zaczęła robić "biznesy" z Simonem. Jeszcze zanim przeniósł się na Cypr, zadzwonił z pierwszym zadaniem.
Powiedział, żebym pojechała i wynajęła luksusowe BMW, żebym mogła jeździć na spotkania biznesowe. Zapytałam, jak mam za to zapłacić, przecież jestem tu z niczym. Powiedział, że poda numery swojej karty. Zgodziłam się.
Simon nie miał prawa jazdy, więc w salonie Courtney pokazała swój dokument i podała numer karty, który od niego otrzymała. Wszystko było w porządku, niczego nie podejrzewała. Dopiero po kilku tygodniach dostała niepokojąc telefon od pracownika wypożyczalni.
Powiedział, że muszę wrócić do salonu, podpisać więcej dokumentów. Powiedziałam Simonowi, pojechał ze mną - wspomina kobieta.
Po dotarciu do salonu Miller została poinformowana, że jest problem z płatnością i muszą razem z Levievem udać się na posterunek policji.
Powiedział mi: "Nie martw się, to musi być jakiś wielki błąd, rozwiążemy to". Dojechaliśmy na posterunek, zapytał mnie, czy mogę potrzymać jego portfel". Kiedy weszliśmy do pokoju przesłuchań, zrozumiałam, że to się dzieje na serio. Policjant chciał, żebym powiedziała całą prawdę, że ta karta jest kradziona, skąd ją mam. Wypierałam się, mówiłam, że to nie może być prawda.
Simon kompletnie się sprzeciwiał, mówił: "To ogromna pomyłka, skontaktujcie się z moim prawnikiem, nie martw się, to zostanie wyjaśnione".
Courtney zapomniała, że ma przy sobie portfel Simona z kradzionymi kartami.
Jeśli bylibyśmy oficjalnie aresztowani, miałabym skradzione karty przy sobie. Szargały mną różne emocje - panika, złość i rozbawienie. Boże, ale jestem idiotką - stwierdziła w podcaście. Rano poszliśmy prosto do sądu. Zapytałam go, czy to zrobił, był oburzony, że mu nie wierzę. Powiedział: "Nigdy w życiu nie doprowadziłbym do takiej sytuacji" - dodała.
Zarówno Courtney, jak i Simon spędzili następne 3 tygodnie w areszcie i zwolnieni za kaucją musieli zgłaszać się na komisariat policji dwa razy w tygodniu. Sprawa szybko się jednak nie zakończyła.
To trwało z 3 lata, myślałam, że to czas, w którym pójdę do więzienia. To był bardzo drogi proces, miałam dobrego prawnika. To było okropne. Po czasie Simon dalej mówił to samo, że wszystko się ułoży, że prześle mi pieniądze na prawnika. Powiedziałam, żeby nigdy więcej nie dzwonił i tak też się stało - zwieńczyła opowieść kobieta.
Myślicie, że usłyszymy o kolejnych osobach oszukanych przez Simona?