W 2003 roku zdiagnozowano u Ozzy'ego Osbourne'a chorobę Parkinsona. Od tamtej pory muzyk przeszedł szereg operacji. Podczas zabiegu w 2019 roku znaleziono w jego kręgosłupie guza. Zdaniem 75-latka dotychczasowe operacje nie poprawiły komfortu jego życia, a nawet go pogorszyły.
Te operacje mnie dobiły. Druga operacja poszła bardzo źle i praktycznie mnie okaleczyła. [...] Myślałem, że po drugim czy trzecim zabiegu będę już w pełni sił, ale podczas ostatniej wizyty w szpitalu włożyli mi pier*olony pręt do kręgosłupa. Znaleźli guza w jednym z kręgów, więc to też musieli wykopać. Jest dość ciężko, moja równowaga jest zje*ana - powiedział w wywiadzie "Rolling Stone UK".
Ozzy Osbourne wyznał, że nie zamierza żyć "długo i nieszczęśliwie". Muzyk wspomniał też o szwajcarskiej maszynie do eutanazji
W trakcie rozmowy Osbourne wyznał, że nie zamierza żyć "długo i nieszczęśliwie". Choć Ozzy uważa się za osobę, która ma w sobie jeszcze dużo chęci do życia, to "daje sobie najwyżej 10 lat". Z jego wypowiedzi dało się wywnioskować, iż lider zespołu "Black Sabbath" myśli o szwajcarskiej maszynie do eutanazji tzw. Kapsule Sarco.
Nie boję się śmierci, ale nie chcę żyć długo i nieszczęśliwie. Podoba mi się pomysł, że jeśli cierpisz na nieuleczalną chorobę, możesz udać się do miejsca w Szwajcarii i szybko to załatwić. Mówię to, bo widziałem, jak mój ojciec umiera na raka. [...] Ostatnio powiedziałem Sharon, że wypaliłem jointa, a ona powiedziała: "Po co to robisz? To cię, ku*wa, zabije!". Odpowiedziałem: "Jak długo mam jeszcze żyć?!". W najlepszym razie daję sobie 10 lat. Kiedy jesteś starszy, czas nabiera tempa. Ja i Sharon mieliśmy niedawno 41. rocznicę ślubu, to jest dla mnie po prostu niewiarygodne! - dodał.