Pamela Anderson, nieco zapomniana gwiazdka lat 90., znowu znalazła się na językach wszystkich. A to za sprawą piątego małżeństwa aktorki z Jonem Petersem, które trwało aż 12 dni... Na szczęście producent nie rozpaczał długo po rozpadzie relacji i już zdążył zaręczyć się z kolejną kobietą.
Pamela i Jon zaczęli obrzucać się wzajemnie oskarżeniami i obarczać winą za szybki rozpad związku. Ona twierdziła, że "nie jest łatwą żoną", on, że gwiazdka wyszła za niego wyłącznie dla pieniędzy. Portale plotkarskie rozpisywały się o 200 tysiącach dolarów długu Pameli, który rzekomo spłacił jej małżonek.
Para po raz kolejny postanowiła skomentować powody zerwania. Jon Peters udzielił wywiadu kanadyjskiemu dziennikowi Ladysmith Chemainus Chronicle i odniósł się do plotek o niechęci wobec byłej partnerki.
Nigdy nie rozmawiałem na ten temat z prasą - zaczął bezpiecznie producent. Kochałem tego dzieciaka, od kiedy miała 20 lat. Nadal ją kocham. Jesteśmy przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy. Pomogłem jej tak, jak tego potrzebowała, ale ta sprawa pozostanie między nami. Uważam, że jest świetna i tylko tyle mam do powiedzenia.
Co ciekawe, Pamela wypowiedziała się w tej samej gazecie i postanowiła pochwalić się wystawnym życiem, sugerując, że nie potrzebuje wsparcia finansowego.
Nie potrzebuję nikogo, by płacił za mnie rachunki. Mam dom w Malibu warty 10 milionów dolarów, który wynajmuję od prawie dwóch lat i mam chętnych na kolejne trzy do pięciu lat. Zyski z wynajmu to 40 tysięcy dolarów miesięcznie. To więcej niż potrzebuję na pokrycie opłat i wydatków - ucięła temat gwiazda Słonecznego Patrolu.
Wierzycie w to, że pieniądze miliardera nie były jej do niczego potrzebne?