Nie da się nie zauważyć, że w ostatnich latach Patricia Kazadi funkcjonowała nieco na uboczu show biznesu. Aktualnie jednak nieśmiało wraca do zawodowych obowiązków, chętnie opowiadając o nowych projektach. Celebrytka sporo publicznie mówi także o trudnościach, z jakimi przyszło się jej mierzyć, takimi jak problemy z samoakceptacją czy odżywianiem.
Kilka tygodni temu Kazadi wyznała dodatkowo, że zmaga się z nieuleczalną chorobą. 34-latka choruje na endometriozę, za sprawą której - jak to określiła - zanim zwróciła się o pomoc do specjalistów, czuła jakby jej ciało "po kolei się rozpadało".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedawno Patricia udzieliła kolejnego wywiadu, w którym pochyla się nad tym, co jej dolega. W rozmowie z Patrycją Ceglińską-Włodarczyk z WP Kobieta zdradziła m.in., że po jej szczerym wyznaniu odezwało się do niej wiele "endopolek".
Endometrioza jest bardzo niesprawiedliwa i nierówna. Są dni, kiedy czujesz się dobrze i zapominasz, że chorujesz, a są takie, kiedy nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Tylko osoba, która przechodzi przez to samo, może okazać ci ten rodzaj empatii, na który liczysz. Kiedy jesteś w złej formie, może pojawić się depresja. Wtedy nie masz ochoty wyżalać się koleżankom, bo wiesz, że nie do końca zrozumieją, a po drugie nie chcesz obarczać innych tym, że ciągle cierpisz i chorujesz - mówi.
Celebrytka opowiedziała, że w związku z tym, iż endometrioza jest trudna w zdiagnozowaniu, przez lata nie była w stanie uzyskać realnej pomocy:
Ten proces był trudny i skomplikowany. Notorycznie słyszałam, że taka moja uroda i to nawet, gdy byłam jeszcze nastolatką. Miałam bolesne miesiączki, pojawiał się okropny, promieniujący ból w krzyżu - wspomina, ubolewając:
To są ewidentne objawy endometriozy, które były przez lekarzy lekceważone, zrzucane na karb genetyki. To nieprawda. Żadna kobieta nie powinna cierpieć podczas miesiączki do tego stopnia, że uniemożliwia jej to normalne funkcjonowanie. Na anomalie należy reagować. Szczerze mówiąc, po tylu latach cierpienia odczuwam ogromny żal.
Zwróciła również uwagę na to, że kobiety zmagające się z tą chorobą nie mają w naszym kraju lekko:
Czy wiesz, że kobiety w Polsce czekają średnio na odpowiednią diagnozę 7-12 lat? To jest dramat. Wyobrażasz sobie czekać siedem lat na diagnozę, gdy masz np. złamaną nogę? Z tym należy walczyć i to właśnie skłoniło mnie do tego, aby mówić o swojej chorobie głośno. Było mi trudno się uzewnętrznić i mówić o tak intymnych sprawach. Zbierałam się do tego ponad 2 lata, ale przyświecały mi cele: zwiększenie świadomości, lepsza diagnostyka i warunki leczenia, realna pomoc chorym kobietom, refundacja. Średnio operacja endometriozy potrafi kosztować od 40 do 60 tysięcy złotych. To suma 20-krotnie wyższa od sumy zapewnianej przez resort zdrowia. Co to są za kwoty? Kogo na to stać? - wskazuje wyraźnie oburzona tym, jak działa polska służba zdrowia i wyraża wdzięczność, że mogła sobie pozwolić na przerwę w pracy i odpowiednie leczenie:
Większość kobiet nie może sobie na to pozwolić. Jestem ogromnie wdzięczna, że miałam ten przywilej, tę możliwość zrobić dwa lata przerwy na prywatne leczenie, prywatną operację, masę niezbędnych badań takich jak rezonanse, USG, a wcześniej na odbijanie się od lekarza do lekarza, gdzie każda prywatna konsultacja to przecież minimum 300, a nawet 600 złotych.
Podczas rozmowy Kazadi przyznała, że koszty leczenia były tak wysokie, iż z łatwością mogłaby za nie kupić mieszkanie. Zaznaczyła, że mimo iż mogła sobie na tego typu wydatki pozwolić i tak dostała po kieszeni:
(...) I to też nie było tak, że dla mnie to była kaszka z mleczkiem. Brak możliwości pracy przez dwa lata i rosnące koszta walki o swoje zdrowie były odczuwalne. Dlatego czuję się w obowiązku o tym mówić - wyznaje. Nie wyobrażam sobie, co przeżywają inne kobiety. Na refundowane operacje czeka się w tej chwili dziewięć miesięcy, na konsultacje zdarza się, że i pół roku. Do prywatnych lekarzy też są odległe terminy, bo przeszkolonych i godnych zaufania specjalistów w tej dziedzinie jest niewielu. Kobiety ze względu na trudności finansowe decydują się na operację u niesprawdzonych lekarzy, a w rezultacie parę miesięcy później przechodzą kolejną operację i muszą ponieść te koszta dwukrotnie. To jest dramat - podsumowuje, odnosząc się do historii, jakimi podzieliły się z nią fanki będące w podobnej sytuacji:
Zaskoczyło mnie, ile kobiet cierpi z tego powodu, jak wiele z nich było fatalnie zdiagnozowanych. Pisały do mnie kobiety, które mają wyciętą macicę, jajowody, są po 6-7 nieudanych operacjach... To mrozi krew w żyłach. Jestem tym wszystkim sfrustrowana i widzę, że jest ogromna potrzeba rozmawiania na ten temat. Po tym jak się otworzyłam, naprowadziliśmy na trop 1000 dziewczyn, które szukały specjalistów, którzy wreszcie im pomogą. Jeżeli ja jedna jestem w stanie to zrobić, to co dopiero ci wszyscy wpływowi ludzie... - wskazuje.
Okazuje się, choroba zweryfikowała w życiu sporo rzeczy, w tym także pewne znajomości:
(...) Patka była zawsze wesoła, energetyczna, chętna, by wyjść na miasto. Aż tu nagle, co ktoś zadzwonił, to źle się czułam, nie miałam siły, byłam smutna. Okazało się, że parę osób było w moim otoczeniu z niewłaściwych pobudek. Nie wszystkie osoby dowiozły przyjacielsko - ujawnia i kontynuuje:
Kiedy chorujesz, następuje ogromne przewartościowanie. Zaczynasz doceniać proste rzeczy. Kiedyś nie zrobiłabym przerwy na obiad, połączyłabym się z tobą z planu, za chwilę pojechała na kolejny, a zjadłabym o 22. Dziś nie dopuszczam do tego. Muszę dbać o siebie. To samo, jeśli chodzi o otoczenie. Coś mi nie służyło, było dla mnie toksyczne - ja się w tym lubowałam, uwielbiałam pływać w toksycznych relacjach. To był mój konik. A teraz jak widzę, że coś mi nie służy albo źle wpływa na moje zdrowie psychiczne czy fizyczne, serdecznie dziękuję. Odchodzę - zawodowo czy prywatnie - nie ma tej osoby już w moim życiu. Teraz moim priorytetem jest zdrowie.
Choć dziś celebrytka ma wiele kwestii przepracowanych, nie ukrywa, że wracając do życia publicznego po dłuższej przerwie, miała pewne obawy:
(...) Ale nie będę kłamać - zastanawiałam się, jak po tym czasie i po tym jak zmieniło się moje ciało, będę wyglądać w kamerze, czy endometrioza nie będzie płatać mi figli, a jeśli tak, to jak zareagują na moje ewentualne spadki energii ludzie na planie. Trochę się stresowałam - przyznaje, na koniec opowiadając, jak wyglądała jej praca przy programie "Perfect Picture":
Nie chciałam patrzeć w obrazek, bo bałam się, że to wpłynie na mój nastrój. Wolałam cieszyć się pracą na planie, a nie skupiać na tym, jak wyglądam - i dzięki temu miałam super czas. Jedynie, kiedy szłam na plan, powiedziałam do stylisty, żeby mnie jak najbardziej zakrył. I dzisiaj wiem, że to, że mam na sobie 17 warstw, wcale mnie nie wyszczuplało. Oglądam teraz te odcinki i zastanawiam się, co ja mam na sobie. Okazało się, że to wszystko było w mojej głowie. Cały czas jestem w procesie akceptowania siebie i mam lepsze oraz gorsze dni. Nie zjadłam wszystkich rozumów, nie jestem idealna i nie wstydzę się tego - kwituje.
Doceniacie szczerość Patricii i jej zaangażowanie w temat?