Patrycja Kujawa dała się poznać za sprawą współpracy z Dodą. Choć w jednym z wywiadów projektantka wyznała, że zdecydowanie bardziej woli prezentować swoje kreacje na kobietach o pełniejszych kształtach, zdaje się, że nieco zmieniła w tej kwestii zdanie.
Ostatnio o Kujawie zrobiło się wyjątkowo głośno. Jednak nie w kontekście nowej kolekcji, a w związku z konwersacją, jaka wywiązała się między Patrycją a potencjalną klientką. Jedna z zainteresowanych nawiązaniem współpracy ze Ślubne Atelier OrOr internautka skontaktowała się z salonem celem kupna sukni ślubnej. Na wstępie jednak (zapewne po ocenie sylwetki ze zdjęć) uzyskała informację, że Patrycja i jej zespół "szyją do rozmiaru 38 włącznie".
Gdy zdziwiona odpowiedzią kobieta postanowiła dociekać, dlaczego tak jest, okazało się, że to wszystko przez "prześwitujące suknie", które salon ma w swojej ofercie, i które najwyraźniej nie nadają się dla osób z większym rozmiarem. Dodatkowo w rozmowie z dotkniętą klientką osoba z obsługi powołała się na regulamin:
Dziękuję Pani za uwagi, lecz regulamin atelier leży w gestii naszej, a nie nikogo innego - odpisała chłodno.
Niezadowolona niedoszła posiadaczka sukni od Kujawy wystawiła także salonowi negatywną opinię, którą okrasiła obszernym komentarzem.
Takie ładne sukienki, a tak nieprzyjemna i nieprofesjonalna obsługa. Nie dotarłam nawet do etapu umówienia się na przymiarki, ponieważ po zadaniu kilku pytań zostałam zablokowana na Facebooku - żali się dotknięta klientka, która błyskawicznie doczekała się odpowiedzi na swoje uwagi:
Życzymy powodzenia. Znacznie bardziej interesują nas nasze dziewczyny, które poszły w tych sukniach do ślubu. Na początek proszę się pochwalić, co tam pani pisała, czy mam zacytować? Jak zwykle kwestia rozmiaru tak ciężka do zaakceptowania... Proszę iść wylewać swoje żale gdzie indziej - czytamy.
Po tym jak w sieci zawrzało, a na forach pojawiły się komentarze na temat tego, że ton odpowiedzi Atelier pozostawia wiele do życzenia, a PR firmy to "nieporozumienie", Patrycja postanowiła odnieść się do sprawy za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych.
Ja przed ciążą nosiłam rozmiar 36, teraz dojechałam do 42 i nie mam o to pretensji do świata. Jeśli nie wrócę do swojej figury, nie przyjdzie mi do głowy mieć żalu do świata, że są rzeczy, które do mnie nie będą nigdy pasować - pisze na Facebooku, odnoszą się do komentarzy niezadowolonej klientki i internautów. (...) Tak ciężko zaakceptować, że tak samo, jak istnieją miejsca szyjące duże rozmiary, są też te, które szyją małe? Dziewczyno, co ci da takie zachowanie, wysłanie takiej wiadomości? Będzie ci lepiej, jak sobie pozaczepiasz, a potem popiszesz w internecie, jak źle zostałaś potraktowana? Tak ciężko przeczytać na stronie i dosłownie wszędzie, że od jakiegoś czasu specjalizujemy się tylko i wyłącznie w małych rozmiarach i ażurowych sukniach? - ubolewa właścicielka Ślubne Atelier OrOr.
Dodatkowo zarówno prywatnym instagramowym profilu projektantki, jak i koncie salonu pojawił się skan przygotowanego przez kancelarię oświadczenia. Z dokumentu możemy między innymi wyczytać, że Kujawa "padła ofiarą hejtu", a polityka salonu nie powinna być "przedmiotem dyskusji", gdyż wynika ona ze swobodnego wyboru grupy docelowej klientów. Dodatkowo projektantka zaprzeczyła, jakoby miałaby dyskryminować osoby ze względu na ich rozmiar.
Przekonują Was jej wyjaśnienia?