Choć niektórym trudno jest zrozumieć ten fenomen, Patryk Vega stał się na przestrzeni ostatnich lat jednym z najgłośniejszych polskich reżyserów. Wszystko dzięki serii filmów o Pitbullu, w których brutalny świat mafii został przedstawiony z ulubionej perspektywy fanów tego rodzaju kina - mamy tu dużo wulgaryzmów, nagości i znane nazwiska.
Niedawno w kinach swoją premierę miał najnowszy film jego reżyserii, natomiast w mediach coraz głośniej mówi się o sekstaśmach polityków, których rzekomo jest w posiadaniu. Według nieoficjalnych doniesień istnieje prawie 4 tysiące nagrań, na których zarejestrowano polityków, wiceministra obrony czy arcybiskupa korzystających z usług prostytutek. Nieoficjalnie mówi się również, że taśmy miały trafić na Ukrainę, gdzie mogły posłużyć do szantażu.
Jak można było się spodziewać, na obietnicach upublicznienia skandalicznych taśm się skończyło. Później w sieci zrobiło się głośno, kiedy okazało się, że wszystkie materiały, jakie miał Vega, miały być spreparowane. Super Express dotarł do właścicieli klubów (braci Aleksieja i Jewgenija R.), którzy otwarcie mówili, że zapewnienia Vegi są wierutnym kłamstwem.
Mam nagrania z planu filmowego, gdzie Vega tworzy pseudokasety, pseudotaśmy. To on sam nagrywał sceny seksu z ukrytych kamer - mówił jeden z nich.
Zdaniem samego zainteresowanego bracia musieli zeznać w ten sposób, ponieważ "zostali zmanipulowani i nie mieli innego wyjścia". W programie Hejt Park Kanału Sportowego Patryk przyznał, że do samego końca zastanawiał się, czy nie opublikować kontrowersyjnych taśm. Okazuje się, że tym, co powstrzymało filmowca, były napływające "z góry" groźby śmierci.
Dostaliśmy sygnał, że jeżeli to się stanie, to się skończy tragicznie - wyjawił. W przypadku niektórych materiałów w ogóle mówiono, że to jest po prostu zgon. Dlatego zrezygnowaliśmy z tego, bo się wszyscy bali, i uznaliśmy, że nie jest to czegokolwiek warte.
Celebryta wyjawił, że już jakiś czas temu zgłosili się do niego także ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli odkupić od niego nagrania.
Nie doszło do rozmów o kwocie, bo ja nie byłem zainteresowany sprzedażą. Zdecydowanie to są nazwiska dużego formatu. Chodzi tutaj o postać wysokiej rangi polityka i duchownego - zdradził.
Wierzycie w te rewelacje?