W marcu tego roku Paulina Młynarska poinformowała w mediach społecznościowych, że ze względu na wysokie ryzyko zachorowania na raka piersi, poddała się podwójnej mastektomii. Dziennikarka zaapelowała, by kobiety badały się regularnie i pamiętały o profilaktyce.
Wyznanie Młynarskiej odbiło się szerokim echem w mediach - pisały o nim niemal wszystkie serwisy. Tymczasem kilka miesięcy później zaskoczona Młynarska usłyszała propozycję, którą - mówiąc oględnie - można nazwać "mało taktowną".
Mnie po obustronnej mastektomii, o której opowiedziałam w wywiadzie, żeby zachęcić do badań, zaproponowano prowadzenie programu "Magia nagości". Już pomijam, że Google wie, że odeszłam z TV bez zamiaru powrotu i nie mieszkam w Polsce od kilku lat - podkreśliła Młynarska.
Przypomnijmy, że formuła programu, do prowadzenia którego zaproszono dziennikarkę, polega na tym, że uczestnicy wybierają osobę, z którą chcą iść na randkę jedynie na podstawie widoku nagich ciał. Ostatecznie emisja programu, uznanego za eksperymentem telewizyjny, nie doszła do skutku w wyniku skarg widzów do KRRiT.
O swoim doświadczeniu z niedoinformowanymi pracownikami agencji i stacji TV Młynarska napisała w komentarzu pod postem Jakuba Żulczyka. Pisarza spotkał podobny, wątpliwy "zaszczyt". Żulczyk, tak jak Paulina Młynarska, dostał nietypową, jak na jego sytuację życiową i zawodową, propozycję.
Człowiek wydaje właśnie powieść o alkoholizmie opartą (dość odlegle, ale jednak) na własnych doświadczeniach, w tym samym momencie premierę ma trzeci sezon podcastu o uzależnieniach i trzeźwieniu, który ten oto człowiek współprowadzi, człowiek udziela również szeregu zasięgowych wywiadów do najpopularniejszych podcastów i tygodników w Polsce w których poruszony jest temat rzeczonej książki, rzeczonego podcastu oraz własnych doświadczeń człowieka z zakresu alkoholizmu i trzeźwienia - tylko, k*rwa, po to, by dostać wieczorem mailem propozycję "udziału jako juror w programie typu Masterchef o tematyce alkoholowo-koktajlowej?" - pisze wyraźnie wzburzony Żulczyk na Facebooku i pyta:
Cieszę się, że mam różne propozycje, że telefon nie milczy, ale czy domy mediowe i agencje produkcyjne mogłyby zatrudniać ludzi, którzy umieją w Google oraz którym chce się wejść chociaż raz na sociale osoby, którą zaczepiają?