Przez ostatnie kilka lat można było odnieść wrażenie, że rząd Prawa i Sprawiedliwości obrał sobie za cel wkurzenie absolutnie wszystkich grup społecznych w Polsce. Cel ten udało mu się osiągnąć jednak dopiero przed tygodniem, gdy za sprawą orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego kobiety pozbawione zostały możliwości wykonania aborcji ze względu na ciężkie i trwały wady płodu, które w Polsce stanowiły dotychczas 97% wszystkich przypadków legalnego przerywania ciąży.
Napiętych nastrojów zdecydowanie nie pomagają załagodzić wypowiedzi polityków prawicy, którzy zdają się jedynie dolewać oliwy do ognia, zamiast próbować deeskalować wywołany przez samych siebie konflikt. Szerokim echem odbiły się ostatnio słowa byłej Minister Rozwoju Jadwigi Emilewicz, która w rozmowie z TVN24 raczyła stwierdzić, że "wolność kobiety kończy się w momencie zajścia w ciążę".
Zobacz: Jadwiga Emilewicz szokująco o wolności kobiet: "Kończy się wtedy, gdy ZACHODZĄ W CIĄŻĘ"
Zaskoczona reakcją na wywiad polityczka PiSu starała się rakiem wycofać z kabały, w jaką się wpakowała.
Widzę, że moja wypowiedź o ograniczeniu wolności kobiety wolnością dziecka wzbudza ogromne emocje. Kobiety w ciąży zmieniają nawyki żywieniowe, nie piją alkoholu- właśnie ze względu na dobro dziecka. To miałam na myśli - próbowała niezdarnie tłumaczyć się na Twitterze.
Było już jednak za późno. Wśród całej rzeszy internautów, którzy zapragnęli poinformować panią Emilewicz, co sądzą na jej temat, pojawiła się także Paulina Młynarska - nigdy nie stroniąca przed zabraniem głosu w ważnych dla kobiet sprawach.
U mnie przy porannej kawie ciśnienie w górę. Jadwiga Emilewicz w TVN 24: "Rolą polityka jest maksymalizowanie dobra. (…) Życie ludzkie postrzegam jako wartość naprawdę najwyższą i to nie my decydujemy o tym, kiedy ono się zaczyna. (…) Wolność kobiety jednak kończy się w momencie, kiedy zachodzi w ciążę, bo jest ograniczona wolnością dziecka" - czytamy w opublikowanym w sobotę wpisie na Instagramie.
Dziennikarka zarzuca rządzącym, w tym Emilewicz, że zamiast starać się pomóc polskim kobietom, które nierzadko znajdują się w opłakanych sytuacjach życiowych, władza szuka tylko kolejnych projektów, które mogłyby jedynie utrudnić ich egzystencję.
Całe szczęście, że za sprawą przenikliwości i dobroci naszych kochanych polityków i polityczek matki mogą jednak w Polsce zachować spory zakres wolności. Wolność od zatrudnienia, wolność od alimentów, wolność w pełni samodzielnego radzenia sobie z opieką nad dzieckiem chorym, wolność od bezproduktywnego spędzania czasu na spaniu w nocy, wolność zbiórek społecznych, aby użebrać kasę na rehabilitację, leki, operacje, wolność od życia osobistego (po co ono matce, to tylko ją zniewala), wolność siedzenia z dziećmi na klatce schodowej kiedy przemocowy partner szaleje (po wuj nam jakieś konwencje antyprzemocowe, skoro mamy taką wolność?), wolność zachodzenia w ciążę z braku dostępu do antykoncepcji, wolność od edukacji, wolność od radości życia. Wolność od emerytury, wolność prac dorywczych na starość - wylicza oburzona Młynarska.
Po napisaniu tego ironicznego akapitu Paulinie wyraźnie puściły nerwy. Postanowiła bezpośrednio zwrócić się do reprezentantki prawicy i poinformować ją, jakie ma o niej i jej podobnym mniemanie.
Och, k*rwa, ileż tych wolności jednak zabezpieczyli Polkom politycy odkąd upadła komuna! Tylko patrząc na zdjęcia pokazujące z lotu ptaka wczorajsze demonstracje, mam nieodparte wrażenie, że polskie matki przewrotnie marzą o innej wolności. O wolności od obłudnego pier...lenia takich ludzi jak pani Emilewicz. Do Pani się zwracam: ty wstrętna, zachwycona własną "dobrocią", narcystyczna babo na usługach patriarchalnych dziadersów! Idź pomnażać swoje "dobro" na własnym podwórku, a polskie matki zostaw w spokoju! Skończyło się meblowanie im życia - pisze oburzona gwiazda.
Myślicie, że Emilewicz zastanowi się przy następnej okazji dwa razy, zanim zacznie orzekać, gdzie kończy się, a gdzie zaczyna wolność polskich kobiet?