Paulina Młynarska przed laty regularnie pojawiła się na łamach prasy i prowadziła kilka programów telewizyjnych. Choć mieszkająca na stałe w Grecji dziennikarka coraz rzadziej gości w polskich mediach, to wciąż stara się być na bieżąco z tym, co dzieje się w naszym kraju. W przeszłości Paulina wielokrotnie angażowała się w sprawy mniejszości i zabierała głos w kwestiach, które są jej zdaniem istotne.
W ostatnich miesiącach Paulina Młynarska skupiła się na budowaniu swojej pozycji na Instagramie. Dziennikarka jest tym wyjątkowo aktywna i chętnie dzieli się ze światem swoimi przemyśleniami. Niedawno siostra Agaty skrytykowała m.in. postawę polskich parlamentarzystów, którzy nie stawili się na głosowanie nad tzw. "ustawą kagańcową". Nie przebierała przy tym w słowach, a ich zachowanie nazwała "hańbą".
Teraz dziennikarka skupiła się na innym nośnym temacie, który w ostatnim czasie zdominował światowe media. Chodzi oczywiście o "wystąpienie" Meghan Markle i księcia Harry'ego z rodziny królewskiej, co, z racji dziesiątek publikacji, już w styczniu może aspirować do miana wydarzenia roku. Młynarska udostępniła jeden z popularnych memów na temat "royalsów" i postanowiła ugryźć ten temat z nieco innej strony, zwracając uwagę na pewien poważny problem.
"Będę się streszczać. Ten mem, który jak widzę, rozbawia do łez całe mnóstwo kobiet, jest obrzydliwy. Obwinianie, "slut shaming" (zawstydzanie dziwki), wyśmiewanie kobiet, które mają czelność mieć silną osobowość i być kimś, za kim warto podążyć, to klasyka patriarchalnej "policji myśli”. Jeden z chwytów, trzymających kobiety żelaznymi kleszczami w bezwładności, nijakości i dostosowaniu, za które płacą rezygnacją we własnej mocy" - napisała dziennikarka na Instagramie.
Młynarska uważa, że sytuacja Meghan jest odbiciem pewnego "trendu" w dzisiejszej kulturze, w którym w wielu sytuacjach automatycznie to kobieta uznawana jest za winną. Mowa oczywiście o głosach tych, którzy obwiniają (byłą) księżną o rzekome "rozbicie" rodziny królewskiej. Dziennikarka pokusiła się też o analizę tego zjawiska.
"Ten "przezabawny" mem, to część kultury, w której cokolwiek trudnego się dzieje, zawsze winna jest kobieta. Każda z nas to zna z własnego życia. I płaci za to, całkiem na poważnie, większą lub mniejszą cenę. Ciekawe dlaczego w mojej progresywnej, feministycznej bańce jakoś nie widzę wpisów, w których kobiety pisałyby: "Meghan trzymam kciuki, dacie radę!". Może dlatego, że w głębi duszy tak niewiele kobiet trzyma kciuki za siebie same? Wiecie, kiedy w terapii zabierałam się za najmroczniejsze tematy mojego życia, zawsze zaczynało się o żartów i śmiechów-chichów. Dziękuję za uwagę" - zakończyła swój wpis.
Zgadzacie się z nią?