Maciej Kurzajewski 29 stycznia skończył 50 lat. Był urodzinowy wyjazd, tort na antenie oraz publiczne wyznania miłości od Kasi Cichopek. Były też i życzenia od Pauliny Smaszcz, które pojawiły się w sieci taktycznie, bo dopiero dzień później.
"Kobieta-petarda" wie, jak świętować tak piękny jubileusz byłego męża, z którym rozstanie podobno już dawno przepracowała. To zapewne w ramach tego przepracowania udzieliła właśnie nowego wywiadu, tym razem w "Fakcie". Żeby nie sprawiać wrażenia, że non stop mówi tylko o Maćku i Kasi, na wstępie podkreśla, że jest szczęśliwa u boku nowego partnera.
Paulina Smaszcz - nowy wywiad o Macieju Kurzajewskim
Jakoś tak się jednak złożyło, że rozmowa szybko zeszła na to, czego Paulina nie doświadczyła w związku z Kurzajewskim. Chodzi o to, że teraz nie chce pokazywać nowego partnera, bo już z byłem mężem miała dostatecznie dużo obowiązków:
(...) Byłam jego menedżerem, zajmowałam się jego wywiadami, załatwiałam mu ciekawe kontrakty. Wyciągnęłam naukę z tego, co było i teraz absolutnie nie chcę tego robić. Z moim nowym partnerem bardzo tego przestrzegamy - chwali się Smaszcz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po wysłuchaniu długiej opowieści o życiowych zmianach i kobiecym mentoringu dziennikarka "Faktu" odważyła się zauważyć, że Paulina była "bardzo ostra i konkretna" w krytyce Kurzopków. "Kobieta-petarda" pozostała oczywiście niezrażona taką uwagą:
Nie przejmuję się krytyką, nie interesuje mnie zdanie kogoś, kto nie jest dla mnie żadną wartością. Bardziej w tym wszystkim ruszyło mnie, że dziennikarki, kobiety, które znam, podjudzały w swych artykułach nienawiść do mnie jako byłej żony - wyłożyła naprędce Smaszcz. Czy słyszała pani kiedyś o fantastycznej byłej żonie? Zawsze jest tą najgorszą, tylko pytanie, dlaczego ktoś był z nią np. przez 23, 25 czy 30 lat, skąd się wzięły ich dzieci i wcześniejsze życie. Bolały mnie kłamstwa, o których pisano i nie weryfikowano ze mną. Starałam się więc tego nie czytać. Dziś czuję się samoświadomą kobietą, która wie, czego chce, a czego nie chce. Etap mojego byłego małżeństwa dawno temu został zamknięty i mam to za sobą. Ja tylko powalczyłam o to, co należy się moim synom i stąd wzięła się cała wrzawa. Po to się rozwiodłam i coś ustaliliśmy na rozwodzie, by potem dotrzymywać danego słowa. A nie zostało ono przez Macieja dotrzymane.
Paulina Smaszcz wspomina poronienia i wytyka podróże do Ziemi Świętej
Dziennikarka nie chciała najwidoczniej drążyć, jakiego to słowa nie dotrzymał Maciej Kurzajewski, ale Paulinie Smaszcz i tak to nie przeszkadzało. W "Fakcie" kontynuowała swoją tyradę, mieszając do niej najwyższą instancję. Jej zdaniem żadne podróże Kurzopków do Ziemi Świętej nie naprawią sytuacji, bo "Pan Bóg raczej im nie wybaczy":
Bo ja jestem konkretną osobą. Gdy daje się słowo, coś się podpisuje, to to obowiązuje - upomina Maćka (i Kasię?). Tym bardziej, gdy dotyczy dzieci, bo to my dorośli decydujemy o tym, że te dzieci pojawiają się na świecie, to my mamy obowiązek zajmować się nimi, wykształcić je, dać im skrzydła i poczucie własnej wartości. Jakim trzeba być człowiekiem, by matkę swoich synów, a mieliśmy ich pięciu, bo trzech umarło, po rozmowie, zaznaczam miłej, sympatycznej rozmowie ze swoją byłą teściową, podawać na policję. Nawet nie chcę tego komentować. Może niech Maciej ze swoją partnerką sobie pojadą znów do Izraela do Ziemi Świętej, może jakiś ksiądz im tam wybaczy, ale Pan Bóg raczej nie.
Paulina Smaszcz składa życzenia Kurzopkom
Żeby jednak rozmowa zakończyła się w miłym tonie, Paulina Smaszcz życzy Kasi i Maćkowi jak najlepiej. Oczywiście ktoś może w to wątpić, ale w końcu tak gorliwe słowa w kolejnym namiętnym wywiadzie muszą o tym świadczyć...
Ależ oczywiście i to od samego początku. Ja mu życzę, by nawet mieli razem dzieci, by razem zamieszkali. Ja ten związek popierałam od samego początku, jak jeszcze nie był ujawniony. Ja mu życzę szczęścia z Kasią, bo jak on będzie szczęśliwy, to szczęśliwe będą nasze dzieci - zapewnia "kobieta-petarda".
Wierzycie jej?