Paulina Smaszcz bezustannie od dobrych kilku tygodni dostarcza tabloidom gorących tematów. W ostatnich dniach głośno zrobiło się o tym, że Maciej Kurzajewski, były mąż Pauliny, stwierdził wreszcie, że miarka się przebrała, gdy dziennikarka złożyła nieoczekiwaną wizytę jego matce. Postanowił złożyć na eksmałżonkę zawiadomienie na policję.
Najwyraźniej groźba konsekwencji prawnych zadziałała w przypadku Pauliny niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki. W ostatniej rozmowie z Plotkiem "kobieta-petarda", zwana pieszczotliwie przez internautów "kobietą-kapiszonem", wypowiada się o Macieju i Katarzynie Cichopek w zupełnie odmienionym tonie. Mało tego, stwierdziła, że od dawna kibicuje związkowi byłego męża, który miał się jej ponoć zwierzać na temat swojej nowej relacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja próbowałam rozmawiać wielokrotnie. I wspierałam ten związek od początku, bo ja o tym związku wiedziałam bardzo dawno temu. Wspierałam mojego byłego męża i panią Katarzynę, kiedy założono im podsłuchy i bali się, że treści usłyszą ich pracodawcy i cała Polska. Ja nie znam pani Katarzyny, ale Maciek zawsze przychodził do mnie i opowiadał o tym, co się dzieje.
Smaszcz wygrzebała przy okazji dawno zapomniany temat podsłuchów, za pomocą których nagrywano prywatne rozmowy Kurzajewskiego i Cichopek.
Opowiadał o podsłuchach, które zostały im założone w samochodach. Dokładnie wiadomo przez kogo i dlaczego.
Dalej było jeszcze ciekawiej. Smaszcz oznajmiła w rozmowie z Plotkiem, że Kurzajewskiemu zależało na jej oświadczeniu o utrzymywaniu dobrych stosunków z byłym mężem. Dziennikarka twierdzi, że starała się jedynie pomóc, a za okazanie dobrego serca spotkała ją jedynie podłość.
Napisałam oświadczenie. Było mu potrzebne zawodowo oświadczenie o naszych dobrych relacjach. Ja to wszystko robiłam, żeby im pomagać. Oczekiwałam jednak, że w drugą stronę, kiedy zaczną się ujawniać, nie będzie krzywdy mojej rodziny. A ta krzywda jest.
Ogarniacie to jeszcze?