Paulina Smaszcz należy do grona celebrytek, które potrafią co jakiś czas przypomnieć o swojej obecności w mediach. W swoich wypowiedziach nie gryzie się w język i często wbijała szpile Maciejowi Kurzajewskiemu.
Byli małżonkowie z początku deklarowali, że pozostają w dobrych relacjach, jednak Smaszcz w pewnym momencie zaczęła rozwodzić się medialnie na temat tego, że nie otrzymywała od Kurzajewskiego wsparcia w trudnych chwilach, a dodatkowo ujawniała kolejne szczegóły na temat jego relacji z Katarzyną Cichopek. Teraz wspomniała o prezenterze w podcaście Żurnalisty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paulina Smaszcz bała się, że urodzi na obronie magisterki
Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski doczekali się dwóch synów - Franciszka i Juliana. Pierwszy z nich przyszedł na świat krótko po tym, jak obroniła swoją pracę magisterską na kierunku polonistyka. Obawiała się, że urodzi podczas egzaminu.
Obroniłam pracę najlepiej na piątym roku, a wtedy jeszcze urodziłam mojego pierwszego syna - Franka. Profesor Gajewski na obronie mówił: "Smaszcz, błagam cię. Tylko nie możesz mi tu urodzić, bo ja nie będę wiedział, co zrobić." Bałam się bardzo, że urodzę na tej obronie - wyznała Paulina Smaszcz.
Paulina Smaszcz wspomina małżeństwo z Maciejem Kurzajewskim
Paulina Smaszcz poznała Macieja Kurzajewskiego w styczniu 1996 roku i ich znajomość bardzo szybko się rozwijała. Już we wrześniu stanęli na ślubnym kobiercu, a to wszystko dlatego, że celebrytka dostrzegła w nim wartości, których szukała przez całe życie.
To był pierwszy mężczyzna, o którym pomyślałam, że moglibyśmy mieć razem rodzinę, o której bardzo marzę. Był ciepły, uśmiechnięty, troskliwy. Z fajną, katolicką, bardzo konserwatywną rodziną, ale jednocześnie bardzo wspierającą. Wiedziałam, że z nim to życie będzie dobre.
Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski tworzyli małżeństwo przez 23 lata i choć mają ze sobą wiele pięknych wspomnień, to dziennikarka nie ukrywa, że w pewnym momencie przestała czerpać satysfakcję ze wspólnego życia. Mąż nie pozwalał jej na wiele rzeczy.
To był bardzo dobry związek i zawsze to powtarzam, ale w pewnym momencie zaczęło się źle dziać. Dokładnie znam te momenty. (...) Nigdy nie miałam niespodzianki urodzinowej, nie obchodziliśmy Dnia Matki. Jak pytałam, czy mogę zrobić urodziny w domu, to słyszałam: "Nie, bo nie lubię gości". W pewnym momencie zaczęłam odczuwać, że wszystko w tym domu jest jego, a mój jest kot i pies, dla mnie to było nie do zaakceptowania. Oprócz tego ja cały czas chcę się rozwijać i doktorat też nie był do zaakceptowania, bo nie byłoby mnie w soboty i niedziele w domu. Chciałam zrobić doktorat o kobietach, żeby móc je szkolić.
Co więcej, z uwagi na wyjazdowy charakter pracy Kurzajewskiego, Smaszcz musiała zajmować się całą rodziną.
Mój były mąż miał taką pracę, że ciągle wyjeżdżał, no więc ta logistyka spadła na mnie. Basen, konie, szkoła, piłka, tenis z dziećmi - to musiałabym mieć torpedę w d*pie, żeby to wszystko ogarnąć. Jeszcze rodzice Maćka chorowali i musiałam ich ogarniać. Zawozić do lekarza, przywozić. Mój ojciec też miał kilka udarów i jeździłam między Warszawą a Poznaniem. Mój organizm tego nie wytrzymał i zachorowałam.
