Afera między Pauliną Smaszcz i Izabelą Janachowską przegalopowała we wtorek przez polskie tabloidy i nic nie wskazuje na to, aby miała wkrótce zwolnić tempa. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że do akcji postanowił wkroczyć mąż Janachowskiej - Krzysztof Jabłoński. Przedsiębiorca zagroził Smaszcz, że jeśli nie wystosuje w sprawie odpowiedniego sprostowania, to do akcji włączy się jego zespół prawników. Zaznaczył przy tym - co bardzo istotne - że jego żona nie ma żadnych limitów na zakupy i może kupować sobie, co tylko jej się zamarzy.
Smaszcz, jak na "kobietę petardę" w końcu przystało, nie zamierza jednak składać broni. Kontrowersyjna dziennikarka niespodziewanie udzieliła komentarza stosunkowo niszowemu portalowi Świat Gwiazd, w którym jasno dała do zrozumienia, że nie planuje cofać żadnego wypowiedzianego słowa. Jak bowiem utrzymuje, prawda leży po jej stronie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trwa wymiana zdań między naszymi prawnikami. Niech mi pan wierzy, mnie nie pokonała choroba, nie pokonało mnie wiele rzeczy, ja się pana Krzysztofa nie boję. (...) Niech on mnie nie straszy, bo naprawdę ja się nie boję. A poza tym, ja wiem, gdzie jest prawda, a on prawdy się boi, więc myślę, że to jest duży problem.
Żeby było jeszcze ciekawiej, Smaszcz dalej utrzymuje, że konto, które zostawiło w imieniu Jabłońskiego komentarz na jej profilu, to tak zwany "fake". Przypomnijmy, że Izabela Janachowska potwierdziła w rozmowie z nami, że konto należy do jej męża.
Poza tym, radzę sprawdzić, czy ten profil, z którego, to zostało wysłane, czy to nie jest fejk. Proszę zwrócić na to uwagę - upiera się dziennikarka.
Należy tu zaznaczyć, że Smaszcz faktycznie uruchomiła już swoich prawników. We wtorkowy wieczór na jej instagramowym profilu pojawiło się stanowisko radcy prawnego, zgodnie z którym to media swoimi publikacjami podważają zaufanie do prowadzonej przez Smaszcz działalności jako m.in. eksperta ds. komunikacji i public relations.
Jesteście ciekawi, jak to wszystko potoczy się dalej?