Paulina Smaszcz kilka tygodni temu rozpętała prawdziwą medialną burzę. Dziennikarka pod wpisem urodzinowym Katarzyny Cichopek postanowiła złożyć prowadzącej "Pytanie na śniadanie" osobliwe życzenia, gratulując jej wycieczki do Izraela z Maciejem Kurzajewskim. Parze nie pozostało więc nic innego, jak tylko się ujawnić. Na tym Smaszcz jednak nie poprzestała, bo później ochoczo opowiadała w mediach o "Kurzopkach" i wracała pamięcią do małżeństwa z Kurzajewskim, przekonując mimo wszystko, że "dobrze mu życzy".
Teraz Paulina pojawiła się w podcaście Anny Zejdler, z którą to również poruszyła temat Macieja, a także tego, czy żałuje, że doprowadziła do "coming outu" "Kurzopków". Smaszcz wyznała, że próbowała sprawę rozwiązać prywatnie, ale ponoć się nie udało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Smaszcz stwierdziła także, że jej synowie nie mogą odwiedzić swojego ojca w domu, kiedy przebywa w nim Cichopek...
Ja spróbowałam przedtem zrobić to między nami, tylko to nie działa. Dlatego powiedziałam, że okres kłamstw, obłudy, robienia z gęby cholewy, ucieczki od odpowiedzi, okłamywania naszych synów, okłamywania naszych rodzin, chowania samochodu, moi synowie nie mogę przyjść do domu, jak jest pani Katarzyna - to jest ich dom. Znikają zdjęcia naszych synów ze ścian, jak przychodzi pani Katarzyna. Maciek wydał naszego psa, który był psem naszych dzieci i naszym psem... - opowiada.
Wiesz, jest jakaś granica, do której można się posunąć i ja naprawdę przez dwa lata od naszego rozwodu starałam się mieć rewelacyjne relacje z Maćkiem, komunikatywne. Maciek przychodził na obiady, razem jeździliśmy na obiady... Nagle pojawia się ta kobieta... Z moimi partnerami Maciek nie miał problemu, zawsze to jest jego dom, zawsze mógł przyjść, bo on jest ojcem moich dzieci, a ojca mają jednego i będą miały jednego do końca życia - przekonuje w rozmowie z Zejdler.
Paulina stwierdziła również, że wypełniła wszystkie postanowienia umowy, jaką zawarła z Maćkiem. Zdradziła bowiem, że "umówili się na szacunek do 23 lat, które razem spędzili i na szacunek do synów i że zawsze oni będą priorytetem".
Nie może być tak, że na coś się umówiliśmy i znowu ja wypełniam wszystkie ustalenia tej umowy, a pojawia się pani Katarzyna i wszystko znika.
Zapewniała też, że dla niej dobro dzieci jest wartością nadrzędną. Tłumaczyła nawet, że gdyby któryś z jej synów nie zaakceptował jej partnera, rozstałaby się z nim.
Gdyby kiedykolwiek mój syn jeden, czy drugi powiedział: "Mamo, nie akceptuje twojego partnera, nie lubię go, nie jestem w stanie się z nim porozumieć", przepraszam moich partnerów, ale mówię im: "pa, pa" - mogliśmy usłyszeć w podcaście.
Co więcej, Smaszcz powiedziała, że to właśnie jej synowie poprosili ją, żeby ujawniła całą prawdę.
Oni mnie w tym bardzo wspierają, bo uważają, że gdzieś granica została gdzieś przekroczona - brzmiały jej słowa.
Nie był to jeszcze koniec "dramatów", bowiem Paulina niepochlebnie wypowiedziała się o koleżankach z branży, w tym o Izabeli Janachowskiej, z którą to uwikłała się w kolejną awanturę. Prezenterka odpowiedziała "kobiecie petardzie" na zaczepkę, a w odwecie Smaszcz stwierdziła, że Janachowska "roluje finansowo" swojego męża.