Od niemal dwóch miesięcy media żyją głośną medialną potyczką między Pauliną Smaszcz a jej byłym mężem, Maciejem Kurzajewskim. Warto zauważyć, że strony tego konfliktu prezentują zgoła odmienne działania. Kurzajewski niemal wcale nie odnosi się do ataków byłej żony. Z kolei Smaszcz, niczym armata, bombarduje dziennikarza i jego obecną partnerkę Katarzynę Cichopek kolejnymi przytykami i oskarżeniami.
Po tygodniach wbijania szpilek Kurzajewski nie wytrzymał. Prowadzący "Pytanie na śniadanie" postanowił zawiadomić policję o działaniach jego byłej żony. Jako główny powód tej decyzji podaje się wtargnięcie Pauliny Smaszcz na posesję matki Macieja. Celebrytka zaprzeczyła doniesieniom i wystosowała oficjalne oświadczenie, w którym nie omieszkała dołożyć kolejnych przykrych słów pod adresem byłego męża.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wywód opublikowany przez "Super Express" rozpoczęła od zawiłego tłumaczenia swojej wizyty u byłej teściowej. Zapewniła, że utrzymuje z nią pozytywne relacje, aby następnie przejść do obrzucania Kurzajewskiego błotem. Zarzuciła mu kłamstwa i manipulacje, a także kolejny raz odniosła się do ich synów.
Kłamstwa Macieja, manipulacje, oszczerstwa, tylko po to by obronić swój kłamliwy wizerunek medialny oraz walkę o pieniądze, osiągnęły szczyt. Nie dam okraść moich synów i przyjmując wszystkie najgorsze obelgi i kłamstwa, które są wypowiadane na mnie za plecami, przez pseudoinformatorów, pseudo jego znajomych, pseudopopleczników, przyjmuję z godnością i biorę je na siebie - grzmiała Smaszcz.
49-latka zasugerowała również, że pomogła Maciejowi, gdy ten, według jej wersji, miał zostać wyrzucony z TVP.
Wielokrotnie stawałam w obronie Macieja w jego życiu zawodowym, ratując jego pozycję zawodową, którą mógł stracić, pisząc oświadczenia, mówiąc o nim dobrze, rozmawiając z jego ówczesnymi szefami, którzy chcieli się pozbyć go z TVP - przyznała.
Smaszcz w swoim oświadczeniu wspominała też okres 23-leniego małżeństwa. Twierdzi, że w tym czasie poświęciła wszystko dla Macieja, który "zawiódł ją i całą rodzinę".
Kochałam, wspierałam, promowałam, managerowałam, prowadziliśmy razem firmę i pomagałam mu ze wszystkich sił. Przez ostatnie miesiące pod kątem życia i prawa obowiązującego w Polsce, okazał się osobą, której w ogóle nie znam. Zawiódł całą rodzinę i naszych przyjaciół. Nikt mu już nie wierzy. Pozostał mu tylko ten wykreowany wizerunek uśmiechniętego kłamczucha, w którym nie ma za grosz uczciwości i tego Maćka, którego żoną byłam 23 lata.
Oświadczenie celebrytka zakończyła pompatycznymi słowami o wybaczeniu i przyszłości swoich najbliższych. Kolejny raz postawiła się też w roli osoby, która pomaga innym kobietom.
Wybaczam zło mi wyrządzone, ale nigdy go nie zapomnę. Chcę iść dalej przez życie. Chcę żyć według własnego systemu wartości i dbać o swoje upadające zdrowie, bo chcę być wsparciem dla synów i ich partnerek oraz przyszłych wnuków, mojej Mamy oraz kobiet, które mnie potrzebują - podsumowała "kobieta petarda".
Skontaktowaliśmy się z Maciejem Kurzajewskim w celu uzyskania komentarza do słów jego byłej żony. Do momentu publikacji artykułu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.