Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski rozwiedli się już pięć lat temu. Początkowo zapewniali, że pozostają w dobrych stosunkach. Później specjalistka od relacji zaczęła ujawniać w mediach szczegóły ich związku. Niedawno było o nich głośno, kiedy 52-latka opowiedziała koleżankom z programu "Królowa Przetrwania" o tym, że były mąż miał naśmiewać się z niej, kiedy była chora.
Paulina Smaszcz o kulisach rozwodu
Teraz Paulina Smaszcz po raz kolejny otworzyła się na temat rozstania z byłym mężem. Była gościnią podcastu Żurnalisty, gdzie ujawniła, że na długo przed rozwodem, choć mieszkali z Maciejem w jednym domu, tak naprawdę żyli osobno.
My się bardzo mijaliśmy, na innych piętrach funkcjonowaliśmy w domu - zaczęła, a dopytywana o to, jak do tego doszło, dodała:
Nie chcesz, żeby ta osoba była blisko, nie chcesz być obok, nie ufasz już jej.
Prowadzący drążył temat, chcąc się dowiedzieć, kiedy zaczął się ten podział. 52-latka zdradziła, że stało się to na przełomie 2017 i 2018 roku. I po raz kolejny podkreśliła, że miało to związek z jej chorobą.
Ja byłam po drugim niedowładzie i on mnie zostawił w tej chorobie - przyznała.
Otwarta na rozmowę na temat rozwodu Paulina Smaszcz relacjonowała także, jak wyglądała pierwsza rozmowa o formalnym rozstaniu. Okazuje się, że impulsem była sugestia syna, że trudno jest im funkcjonować w domu, w którym rodzice żyją obok siebie.
Pamiętam taki dzień, rano Franek przyjechał, był z Julianem, ja schodzę, oni już jedli śniadanie. I Franek tak zaczął, mówi: "Słuchajcie, to już się dla nas zrobiło nie do zniesienia". Czyli dla moich synów. I ja mówię: "A co?". "Ta sytuacja, która jest i od wielu miesięcy się ciągnie". Ja mówię: "Rozumiem, że sugerujesz, żebyśmy się rozwiedli?". A on: "Ale to chyba dla wszystkich będzie dobre". Ja mówię: "Słuchajcie, ja zrobiłam wszystko, zapraszałam na terapię, byłam na terapii, dawałam numer, zrobiłam wszystko, co było możliwe. Stanęłam przy ścianie, ale do tanga trzeba dwojga, sama nie dam rady" - opowiadała.
Kontynuując wątek, specjalistka od relacji przypomniała sobie także reakcję Macieja Kurzajewskiego.
No i wtedy Maciek powiedział: "A, nie, no to rozwód". Musiałbyś poznać też Maćka, to jest bardzo w jego stylu - wyjawiła.
Dalej opowiedziała, jak przyjęła ten komunikat i łamiącym się głosem opisała proces myślowy, który rozpoczął się wtedy w jej głowie.
To mi dało informację, że tu już nie ma czego ratować. Nawet jakbym stanęła na czubku palmy, to nie ma co ratować i tyle. Zadajesz sobie pytanie, czy ufasz tej osobie? Już nie ufam. Czy mogę na nią liczyć? Nie, już nie mogę na nią liczyć. Czy mam poczucie bezpieczeństwa? Nie, nie mam. Czy czuję się rolowana? Emocjonalnie na pewno. I podejmujesz kroki, więc jak to ja, nosząca spodnie w domu, złożyłam papiery rozwodowe - mówiła ze łzami w oczach.
Na sugestię prowadzącego, że wszyscy ludzie w ich otoczeniu musieli wiedzieć, jak wygląda ich relacja, odpowiedziała stanowczo.
Maciek zawsze robił dobrą minę do złej gry. On jest introwertykiem, więc on by się do tego nie przyznał. Bardziej wiedziały moje koleżanki, bo one były w moim domu, opiekowały się mną. Zresztą też dały mu trochę popalić swoimi komentarzami, że one muszą się 24 godziny na dobę mną zajmować, a nie on - podsumowała.
