Na niewiele zdały się niegdysiejsze obiecanki Pauliny Smaszcz, że odpuści swoją wendettę przeciwko Kurzopkom i zacznie żyć swoim życiem. Mącenie "kobiety-petardy" systematycznie nabiera na sile. Efektem jej działań jest stos pozwów od byłego męża i jego narzeczonej, którymi celebrytka postanowiła ostatnio pochwalić się (?) na InstaStories.
Do obszernej kolekcji wezwań sądowych piętrzących się na biurku Smaszcz doszedł jeszcze list od osoby spoza "Kurzopkowego uniwersum". Zamiast przejąć się możliwymi konsekwencjami swoich wybryków i nabrać wody w usta, 50-latka wolała zadrwić z całej sytuacji w mediach społecznościowych. Co gorsza, coacherka udostępniła listę osób powołanych na świadków w sprawie o naruszenie dóbr osobistych, ujawniając przy okazji ich dokładne adresy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Smaszcz naruszyła ujawniła adresy świadków. Co jej grozi?
Naruszając prawa do prywatności osób wymienionych w piśmie, czyli Katarzyny Cichopek, Macieja Kurzajewskiego, Anny Muchy i Joanny Kurskiej, motywatorka ściągnęła na siebie nie lada kłopoty. W rozmowie z Plejadą adw. dr Aleksandra Miśkiewicz z kancelarii Gałczyński Osowiecki Banasik sp. k. wyczerpująco objaśniła, jakie konsekwencje mogą czekać lekkomyślną celebrytkę za kolejny z rzędu występek.
Nie ulega wątpliwości, że prawo do prywatności, jakkolwiek niewymienione wprost w treści kodeksu cywilnego, jest chronionym prawnie dobrem osobistym - mówi prawniczka. Z punktu widzenia doktryny i orzecznictwa w zakresie prawa cywilnego obejmuje ono m.in. dane osobowe oraz prawo do dysponowania swoimi danymi osobowymi. Zgodnie z art. 47 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, każdy ma prawo do ochrony życia prywatnego. Co więcej, zgodnie z art. 51 Konstytucji, nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby.
Miśkiewicz zaznacza, że "rozpowszechnianie danych osobowych osób publicznych za pośrednictwem środków masowego komunikowania się powinno być traktowane jako okoliczność dodatnio wpływająca na ocenę skali naruszenia".
Wyżej opisane naruszenie ochrony danych osobowych może być podstawą do wytoczenia powództwa mającego na celu uzyskanie odszkodowania albo zadośćuczynienia - wyjawiła Miśkiewicz. Jego wysokość zależeć będzie od stopnia i skali wycieku danych. Co do zasady wyliczenie wartości przedmiotu sporu w sprawach o zadośćuczynienie i odszkodowanie jest trudne i powinno odbywać się w oparciu o dorobek judykatury w tym przedmiocie.
Podobno w grę wchodzić mogą sumy od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.