Wbrew usilnym zapewnieniom, Paulina Smaszcz wciąż nie zamierza składać broni. Celebrytka z uporem maniaka stara się zdyskredytować Macieja Kurzajewskiego w oczach opinii publicznej, osiągając raczej odwrotny efekt...
Niestety, najnowszą rozmową, która ukazała się w podcaście FemiTALK, Smaszcz znów strzeliła sobie w kolano. Dziennikarka objawiła się w nim jako mściwa była, która będzie odgrywać się na eksmałżonku... nawet w trumnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej dziwi to, że Paulina jest przeświadczona o słuszności swojej "misji" i nie ustaje w próbach usprawiedliwienia swoich toksycznych działań. W tym samym wywiadzie 49-latka poszła o krok dalej i stwierdziła, że jej kolejne ataki na Macieja Kurzajewskiego i Katarzynę Cichopek są umotywowane... potrzebą niesienia pomocy kobietom i dzieciom, które doświadczyły porzucenia. Oczywiście można się domyślić, że ona sama nie postrzega tego w kategoriach "ataku".
Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało, że jestem totalnie bezkompromisowa, bo nie kopię leżącego - zapewniła. Wręcz przeciwnie: pomagam kobietom i dzieciom, jestem zaangażowana w wiele działań oraz jestem ambasadorką wielu fundacji. Ale nienawidzę głupoty, arogancji i tego, że jak ktoś ma pieniądze, to myśli, że jest lepszy od drugiego. I wobec takich osób jestem bezkompromisowa.
Paulina przekonuje, że nie wykorzystuje kanałów w mediach społecznościowych, by wytykać kłamstwa byłemu mężowi. Twierdzi za to, że jej profil służy do "coachowania" swoich fanek.
Jeżeli ktoś kłamie, to odpowiadam prawdą - mówiła. Jak ktoś manipuluje faktami, to odpowiadam prawdą. Ale to nie jest tak, że do tego wykorzystuję swoje kanały. Wykorzystuję je, żeby mówić: "Bądź samoświadoma, czego chcesz i do czego dążysz", "Idź swoją drogą".
Wtedy celebrytka została zapytana o udostępnianie obraźliwych wiadomości od internautek uderzających w Katarzynę Cichopek. Paulina w dość pokrętny sposób objaśniła swoje pobudki.
Zacznijmy od tego, dlaczego ja to udostępniam - tłumaczyła. Ponieważ kobiety, które są w trudnych sytuacjach (...), boją się pisać oficjalnych komentarzy, bo są zaszczute. Te oficjalne komentarze zostają wykorzystane przeciwko nim. W związku z tym ja je robię jako anonimowe i je udostępniam. Nie mam zamiaru [dopiec innej osobie - red.], bo ja w ogóle tej osoby nie znam i jej nie oceniam. (...) Natomiast kiedy zarzucono mi, że nienawidzę kobiet (...), a oni to propagują, udostępniają i lajkują, to ja pokazuję przeciwwagę.
Największym zaskoczeniem było jednak stwierdzenie Smaszcz, że mimo wszystko wciąż wierzy w dobre relacje z byłym mężem. Nie przepuściła jednak okazji do wbicia mu kolejnej szpili...
Wszystko jest możliwe - oceniła. Żyję w takim świecie, że wszystko jest możliwe. (...) Nie mówię nigdy nie. Uważam, że jest możliwy szacunek do lat, które się spędziło razem. Bardzo żałuję, że mój były mąż tak rozegrał to wszystko kłamstwami i manipulacjami. Ale to on jest temu winny. To, co miałam powiedzieć, te kłamstwa, które były, to już je ujawniłam. Oczywiście jest jeszcze ich mnóstwo, ale pytanie, do czego on się posunie - dodała złowieszczo.
Myślicie, że tym wywiadem Smaszcz zachęciła Kurzajewskiego do wyciągnięcia ręki?