Krucjata Pauliny Smaszcz przeciwko Maciejowi Kurzajewskiemu wciąż trwa i nic nie wskazuje na to, by coś miało się w tej sprawie zmienić. Gdy już wydaje się, że "kobieta petarda" nieco odpuściła, w mediach robi się głośno wokół jej kolejnej mniej lub bardziej nawiązującej do eksmęża wypowiedzi. W piątek np. popełniła obszerny wpis, w którym pochyla się nad niewdzięcznymi mężami i rozbijającymi związki kochankami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod najnowszym postem Pauliny tradycyjnie rozgorzała dyskusja. Internautki dzieliły się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami, a 49-latka ochoczo na nie reagowała. Jedna z obserwatorek zwróciła uwagę na to, że nie zawsze kobieta jest "tą dobrą", a mężczyzna "tym złym". Odniosła się do swojej życiowej sytuacji, pisząc, że została "okłamana i porzucona", ale stara się nie rozpamiętywać i dbać o to, by rozstanie jej nie definiowało.
(...) Wyciągnęłam wnioski z rozstania i trzymam kciuki za szczęście ojca moich dzieci, bo chcę, żeby miały szczęśliwego tatę. Tak, zostałam okłamana i porzucona, ale nigdy nie budowałam na tym swojej przyszłości po rozstaniu. Od pewnego momentu jego kłamstwa są jego kłamstwami, a jego życie - jego sprawą. (...) Po latach też wiem, że nic nie jest biało-czarne. Więcej jest w tym różnych odcieni szarości. I nic by mi nie dało, gdyby "cały świat się dowiedział". Życzę Ci spokoju, Paulino, z całego serca - czytamy.
Jak można się domyślić, na odpowiedź Smaszcz nie trzeba było długo czekać. Co ciekawe, celebrytka postanowiła odnieść się do prywatnej sytuacji kobiety, którą zdaje się - przynajmniej w jej mniemaniu - dobrze znać.
Tylko różnica jest taka, że to ty Motylka zdradziłaś i porzuciłaś dla innego faceta. Rozwód był z twojej winy i nijak ma się to do mojej sytuacji - zaczyna. Przypomnę ci, że ja nie zostawiłam mojego byłego męża dla innego faceta. Ja zachorowałam i zostałam porzucona w szpitalu - przypomina, nawiązując do swojego ostatniego wyznania dotyczącego tego, że została pozostawiona sama sobie w trakcie choroby i kontynuuje:
Uratowały mnie moje przyjaciółki i zajęły się mną, dlatego złożyłam papiery rozwodowe. Jak to się ma do twojej sytuacji, kiedy rzuciłaś swojego męża i rodzinę z miłości do Romana? Nie rozumiem.
Pod tym samym wpisem pojawił się komentarz, w którym jedna z użytkowniczek wskazuje: "(...) Skoro Pan Maciej odszedł, to najpewniej czegoś ważnego nie dostawał w związku z Panią. Może tylko jego traumy albo współuzależnienie trzymały go przy Pani? (...)". Pod nim prezenterka także zareagowała. Tym razem jednak mimo wcześniejszych twierdzeń, że została porzucona, oznajmiła:
To ja odeszłam.
Pod zdjęciem Pauliny zaczęły się więc pojawiać uwagi na temat tego, że "gubi się w zeznaniach":
A Paulinie znów się chyba mylą fakty...;
To w końcu on porzucił cię w szpitalu, czy ty odeszłaś? Bo zaczynasz się już gubić;
Pani Paulina znów gubi się w zeznaniach. (...) Ona chyba jest w takim stanie, że sama nie wie, jaka jest prawda. Mam nadzieję, że te przyjaciółki jej pomogą i znajdą dobrego psychiatrę - piszą wyraźnie zirytowani komentujący.
Nadążacie za "kobietą petardą"?