Imprezy sylwestrowe to bez wątpienia jedne z większych przedsięwzięć telewizyjnych nie tylko dla artystów (zgarniających krocie na kilkuminutowych występach), ale i samych stacji. Nie dziwne zatem, że TVN, TVP i Polsat od lat biją się o oglądalność, werbując na swoje sceny najbardziej chwytliwe nazwiska branży muzycznej. Można odnieść wrażenie, że w tym roku Nina Terentiew chciała za wszelką cenę wywołać kontrowersję.
Do grona takich osobistości polskiej sceny jak Michał Wiśniewski, Viki Gabor, Doda, Cleo czy Beata Kozidrak, dołączył właśnie... Paweł Domagała, autor weselnego hitu "Weź nie pytaj", tak bardzo znienawidzonego przez pół Polski (z Darkiem z "Klanu" na czele). Wybór ten może dziwić o tyle, że zaledwie miesiąc temu aktor został zmiażdżony przez internautów po zaprezentowaniu "własnej interpretacji" piosenki Dżemu "List do M." na koncercie "Ocalić od zapomnienia". Władzom Polsatu widocznie ten wykon musiał przypaść do gustu...
Żeby było zabawniej, jeszcze dwa lata temu, gdy w sieci pojawiły się plotki o pojawieniu się piosenkarza na scenie ówczesnego koncertu noworocznego, Domagała zarzekał się, że "nigdy nie planuje i nigdy nie planował występować na imprezach sylwestrowych".
Kochani, bo dochodzą mnie różne głosy. Chciałem tylko powiedzieć, że nie planuję i nigdy nie planowałem występować na imprezach sylwestrowych – ani zamkniętych, ani otwartych, ani telewizyjnych, ani darmowych, ani płatnych... Nowy Rok od zawsze witam z Rodziną, z dala od tłumów i hałasów. I bardzo sobie to cenię. Polecam każdemu. W związku z tym wszystkie medialne doniesienia, że podobno gdzieś gram, są po prostu nieprawdą. Tak tylko chciałem, żebyście wiedzieli - napisał wówczas Paweł.
Jak myślicie, dlaczego zmienił zdanie?
Dlaczego nie piszemy o Dodzie?