W ostatnich dniach w mediach aż huczy od opinii na temat transportu konnego do Morskiego Oka. Po tym, jak na początku maja na trasie przewrócił się koń wiozący turystów, spór o transport konny na tym szlaku zaognił się. Podjęto już pierwsze decyzje i od kilku dni kursuje tam testowy elektryczny bus.
Działalność fiakrów nad Morskim Okiem krytykowana jest od lat. Przeciwnicy tego typu usług zarzucają góralom, że ci przeciążają konie. Uważają, że zwierzęta pracują zbyt długo, w skrajnych warunkach, przewożąc zbyt dużą liczbę turystów. Organizacje prozwierzęce (w tym m.in. Fundacja VIVA!) podkreślają, że "licznie pojawiające się w sieci zdjęcia i nagrania, które pokazują upadające, przemęczone konie nie są przypadkiem". Fikarzy z kolei przekonują, że "ich usługi są zgodne z prawem", a pozostające pod ich opieką konie mają jak u Pana Boga za piecem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po wielu dramatycznych historiach o upadających i bitych koniach na trasie do Morskiego Oka rozpoczęto testy elektrycznego busa. W obliczu afery, która z dnia na dzień zatacza coraz szersze kręgi, redaktorzy "Faktu" zgłosili się z prośbą o komentarz do kilku pochodzących z Podhala gwiazdorów, w tym do braci Golec i Sebastiana Karpiela-Bułecki. O dziwo przemyślenia znanych górali w tym kontrowersyjnym temacie znacznie się od siebie różniły. Paweł Golec jest zdania, że nie ma konieczności zamiany koni z Morskiego Oka na nowoczesne meleksy, które mają wozić ludzi nad tatrzańskie jezioro.
Koń od zawsze był w górach tak jak i owca. Wszystkie zwierzęta były w górach. Ludzie z tego żyją i po prostu mają takie biznesy. Dla mnie to jest naturalna rzecz. Jeżeli zwierzę jest dobrze traktowane, głaskane, karmione, to niech sobie wędruje. Uważam, że jest to dziwny temat i kompletnie nie rozumiem całego szumu wokół tego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że musi to być wszystko zgodne z prawem, żeby to zwierzątko było szanowane. Trzeba pamiętać o odpoczynku i wszystkim. Ale koniec końców to zwierzęta mają służyć ludziom, a nie na odwrót - stwierdził muzyk, zaznaczając przy tym, że właściciele muszą szczególnie dbać o dobrostan pracujących zwierząt.
Byłem dwa tygodnie temu w Londynie. Tam przecież policjanci jeżdżą na koniach. W Nowym Jorku. Wszędzie są dorożki. W Stanach Zjednoczonych czy Europie. Moim zdaniem to trochę nadmuchany przez media temat. Nie kupuję tego. Uważam, że jeżeli zwierzę jest traktowane z należytym szacunkiem, to po prostu ma służyć człowiekowi, ale w sposób godny, pisany przez duże G - podsumował.
Z opinią Golca nie zgadza się Sebastian Karpiel-Bułecka. Według męża Pauliny Krupińskiej urlopowicze odwiedzający Morskie Oko powinni zejść z bryczek zaprzęganych przez konie i skupić się na pieszych spacerach.
Przede wszystkim trzeba przekonać turystów, którzy chcą jechać na Morskie Oko dorożką, żeby jednak wybrali się na spacer, bo ruch jest zdrowy - stwierdził piosenkarz. Trzeba spacerować, a tę piękną trasę na spokojnie można pokonać pieszo. Oczywiście, że ci, którzy mają problem z chodzeniem, bo są tacy ludzie, na pewno powinni mieć możliwość innego rodzaju wjazdu. To jest złożony problem. Myślę, że też trzeba też pamiętać o tym, że ludzie, którzy wożą turystów do góry, oni z tego żyją. Więc podejmując decyzję co do przyszłości tego transportu, trzeba mieć na uwadze ogólne dobro wszystkich.
A jakie jest Wasze stanowisko w tej kwestii?