Jennifer Lopez zawsze wiodła burzliwe życie uczuciowe. W kwietniu zeszłego roku piosenkarka rozstała się z narzeczonym Alexem Rodriguezem, z którym związana była przez 5 lat. Nieco ponad rok później wokalistka niespodziewanie scementowała związek z Benem Affleckiem, z którym zresztą przed 20 laty zerwała zaręczyny na krótko przed "gwiazdorskim" ślubem.
Na pierwszy rzut oka widać, że Jennifer i Ben świetnie odnajdują się jako "power couple" i wręcz karmią się zachwytem tłumów, który wywołują, gdziekolwiek się pojawią. Nie inaczej było podczas podróży poślubnej, w którą gołąbki wybrały się kilka dni temu do Paryża (hordy paparazzi i fanów nie odstępowały ich dosłownie na krok).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem w obliczu zmiany statusu cywilnego przez Lopez niespodziewanie uaktywnił się w mediach jej pierwszy mąż, Ojani Noa, z którym gwiazda tworzyła małżeństwo od 1997 do 1998 roku. W rozmowie z Daily Mail trener personalny zaryzykował stwierdzeniem, że związek z Affleckiem nie przetrwa próby czasu, a to wszystko przez nadmierną kochliwość jego eksżony.
Ben jest mężem numer cztery - zauważył Noa. Byłem mężem numer jeden, a ona powiedziała mi, że jestem miłością jej życia. Kiedy leżeliśmy w łóżku w noc poślubną, powiedziała, że będziemy razem na zawsze.
W dalszej części rozmowy Kubańczykowi zebrało się na wspominki. Mężczyzna wrócił pamięcią do czasów, kiedy poznał Jennifer, gdy ta już mogła pochwalić się rolami w kilku większych produkcjach. Do pierwszego spotkania doszło w knajpie w Miami, w której pracował jako kelner. Ojani ponoć kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że ma do czynienia z hollywoodzką gwiazdą.
Nie miałem pojęcia, kim ona była - przekonuje. Nasze spojrzenia na siebie natrafiły i pomyślałem, że jest najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Miała niesamowite ciało.
Niestety, gdy płomienny romans zakończył się małżeństwem, momentalnie nastały kłopoty w raju. Wraz ze wzrostem popularności ochłodzeniu uległy kontakty Ojaniego z Jennifer. Od spędzania czasu z mężem w domowym zaciszu celebrytka wolała imprezować z P. Diddym. Co gorsza, mężczyzna wdał się w konflikt z matką Jen, Lupe, która - jak twierdzi - próbowała obrócić córkę przeciwko niemu.
Przeszła od Jen do bycia J.Lo, to był wielki biznes przynoszący miliony - wspomina. Miała wokół siebie tych wszystkich nowych ludzi, którzy chcieli na niej zarobić. Dzwoniłem, a asystentka mówiła: "Przepraszam, nie ma jej".
Dziś Noa życzy swojej eks wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, ale nie jest przekonany, że to przetrwa.
Myślę, że Jen jest kimś, kto wyjdzie za mąż siedem lub osiem razy - twierdzi. Nie widzę, żeby kiedykolwiek ustatkowała się z jedną osobą. Zależy jej na ciągłym rozwoju w życiu zawodowym, dlatego ma już za sobą trzy dekady kariery. To samo tyczy się jej życia prywatnego, nie lubi stać w miejscu. Jeśli Ben ma po swojej stronie Lupe, to może ma szansę - dodał na koniec.
Podzielacie jego obawy?