Krzysztof Daukszewicz poinformował kilka dni temu, że na stałe pożegnał się ze "Szkłem kontaktowym". 75-latek postanowił zakończyć współpracę z popularnym formatem TVN24 po tym, jak na antenie zapytał walczącego z transfobią Piotra Jaconia, jakiej jest dziś płci. Jego "żart" wywołał spory skandal i oburzenie, zarówno wśród widzów, jak i znajomych z branży. Wkrótce jednak, w geście solidarności z satyrykiem, z programu odeszli także Robert Górski oraz Artur Andrus.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piotr Jacoń odpowiada na zarzuty Krzysztofa Daukszewicza
Gdy po serii publicznych przeprosin wydawało się, że sprawa ucichła, Krzysztof Daukszewicz opublikował wpis, w którym stwierdził, ze Piotr Jacoń "z ofiary zamienił się w kata". 75-latek ubolewał też nad hejtem, który spłynął na jego rodzinę. W obliczu skandalu, coraz więcej przykrych komentarzy kierowano pod adresem Jaconia. Dziennikarz podzielił się na Instagramie zrzutem ekranu z pytaniem od internauty: "Jak tam sz**to czujesz się po odejściu Daukszewicza?". 47-latek postanowił w obszernym wpisie skomentować napiętą sytuację i przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Wróciłem z urlopu. Trwał miesiąc - planowaliśmy go od dawna. Okazało się, że w tym czasie zniszczyłem rodzinę Pana Krzysztofa - rozpoczął, nawiązując do narracji, która pojawiła się we wspomnianym wpisie Daukszewicza.
Z Panem Krzysztofem rozmawialiśmy dwa dni po "tamtym" incydencie. Jego żona pisała wtedy na FB o hejcie, jakiego doświadczają. Wysłałem esemesa z pytaniem, czy mogę zadzwonić. Pół godziny później oddzwonił on. Był w drodze do warsztatu na wymianę opon. Zapytałem, jak się ma. "Ja, panie Piotrze, jestem stary Litwin" - odpowiedział. "Daję radę". Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. "No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?" - zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się. Skończyliśmy żartem, że teraz, gdy się gdzieś spotkamy w towarzystwie, będziemy ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona. By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują. O tej rozmowie napisałem w poście. Wtedy, cztery tygodnie temu. Dla przykładu - tłumaczył Jacoń.
Piotr Jacoń wspomina wiadomość od żony Krzysztofa Daukszewicza
Dziennikarz wspomniał też o wiadomości, którą w sekcji komentarzy pod jednym z jego postów zamieściła wzruszona żona Krzysztofa Daukszewicza - wdzięczna za telefon i załagodzenie sytuacji.
Żona Pana Krzysztofa popłakała się ze wzruszenia, gdy usłyszała o telefonie ode mnie. Z radości i ulgi. Napisała o tym w komentarzu na moim profilu na IG. W odpowiedzi wysłałem Jej pozdrowienia - pisał Jacoń.
Piotr Jacoń ujawnia treść wiadomości od Krzysztofa Daukszewicza. Zaskakujące słowa
Na koniec, gospodarz programu "Bez polityki" ujawnił treść wiadomości, którą niespodziewanie otrzymał od Daukszewicza, gdy końca dobiegał jego zaplanowany przed wybuchem afery urlop.
To było miesiąc temu. Potem nie było mnie w kraju. Do sprawy nigdzie publicznie nie wracałem. Ale sprawa wróciła kilka dni temu wraz z tym esemesem: "Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz".
Miesiąc temu napisałem: szukajmy sojuszników a nie wrogów. Podtrzymuję - skwitował Piotr Jacoń.