Piotr Kraśko nie ma obecnie zbyt wielu powodów do zadowolenia. Wszystko zaczęło się w grudniu zeszłego roku, gdy ujawniono, że dziennikarz od ponad sześciu lat prowadził pojazdy mechaniczne bez uprawnień. Gdy w mediach rozpętała się burza, prezenter "Faktów" udał się na zwolnienie lekarskie, na którym przebywa do dziś.
Tuż po tym, jak pod koniec ubiegłego roku do mediów dotarły sensacyjne doniesienia o Kraśce, dziennikarz opublikował na Instagramie wpis, w którym posypał głowę popiołem i poprosił widzów, by nie tracili do niego zaufania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiele razy w tym miejscu używałem słowa "dziękuję" za to, że są Państwo tutaj - napisał wówczas Piotr Kraśko. Dzisiaj chcę i powinienem użyć innego słowa. Prowadzenie samochodu bez prawa jazdy nigdy nie powinno się wydarzyć i jakiekolwiek usprawiedliwienia tego nie zmienią. Odpowiadając na bardzo zasadne w tej sprawie pytanie: co on miał w głowie? Cokolwiek to było — było to bardzo głupie. I wstyd mi za to. Poniosłem konsekwencje prawne. Ale rozumiem, jak bardzo zawiodłem Państwa zaufanie. Zrobię wszystko, by na nie zasługiwać. Przepraszam. Bardzo wszystkich Państwa przepraszam.
W poniedziałek Kraśko w końcu usłyszał, jaką ostatecznie poniesie karę za prowadzenie samochodu bez prawa jazdy w 2016 roku. Jak podała do wiadomości TVP Info, Sąd Rejonowy w Ostrołęce wymierzył dziennikarzowi wyrok w postaci grzywny wynoszącej 100 tysięcy złotych.
Serwis Fakt24 poprosił dziennikarza o komentarz w sprawie wyroku, jaki usłyszał za prowadzenie samochodu bez uprawnień. Piotr wolał nie komentować wysokości kary, jaką otrzymał. Odniósł się natomiast do popełnionego czynu.
To nigdy nie powinno się było wydarzyć. Było nieodpowiedzialne i karygodne. Raz jeszcze bardzo, bardzo za to przepraszam - pokajał się.
Myślicie, że zobaczymy go jeszcze w "Faktach"?