Piotr Krysiak to dziennikarz śledczy i pisarz, który ma na swoim koncie takie pozycje jak między innymi Dziewczyny z Dubaju czy Diler gwiazd. Jak się okazuje, mężczyzna postanowił przyjrzeć się niedawno kolejnej sprawie. Choć co prawda nie zdążył jej jeszcze zaprezentować światu w formie książki, pokusił się o obszerny wpis na facebookowym profilu.
W poniedziałek Krysiak opisał, jak na własną rękę podjął się śledztwa w zamiecionej pod dywan sprawie sprzed niemal roku. Chodzi o gwałt, którego dokonać na uczestniczce Miss Generation 2020 miał "gwiazdor publicystyki TVP Info".
W związku z publikacją Krysiak udzielił Wirtualnej Polsce szczegółowego wywiadu, w którym między innymi opowiedział o tym, jak trafił na bulwersującą sprawę.
Jestem dziennikarzem od ponad 20 lat, mam swoje sposoby zdobywania informacji, mam swoich informatorów. I czasem mam też, nie ukrywam, szczęście. A w tym zawodzie szczęście i przypadek bardzo często pomagają w zdobywaniu informacji i odkrywaniu mocno ukrytych spraw. Tak właśnie było tym razem: z jednym ze swoich informatorów rozmawiałem zupełnie o czymś innym i przy okazji wspomniał mi o tej historii - wspomina i ujawnia, że początkowo nie wierzył w prawdziwość przedstawionej mu historii.
Muszę przyznać, że na początku zupełnie w to nie uwierzyłem. Wydawało się to całkowicie niewiarygodne. Nie ukrywam, że nie miałem za bardzo jak potwierdzić tych informacji, mieszkając w innym kraju - a nie mieszkam w Polsce już od ponad trzech lat - tłumaczy i kontynuuje:
Zacząłem zwykłą dziennikarską robotę. Najpierw kilka telefonów do zaufanych osób w Polsce, które mogły coś o tym wiedzieć. I, niespodzianka, wszystko zaczęło się potwierdzać. Kolejne kawałki układanki zaczynały pokazywać dość jasny obrazek. Wciąż nie znałem jeszcze szczegółów i konkretów, ale wiedziałem już, że coś jest na pewno na rzeczy. Zacząłem szukać dowodów, znajdowałem ich coraz więcej. Na koniec zadzwoniłem do samego bohatera tej historii.
Okazuje się, że Piotr kojarzył mężczyznę, który miał dopuścić się gwałtu, jednak nigdy nie miał okazji z nim porozmawiać. Dopiero przed publikacją wpisu postanowił się z nim skontaktować, co jednocześnie utwierdziło go w przekonaniu, że coś ukrywa.
Najpierw był bardzo miły, śmiał się, dopytywał, dlaczego dzwonię z hiszpańskiego numeru - relacjonuje rozmowę telefoniczną z gwiazdorem. Jednak, kiedy zacząłem go pytać o konkrety, spiął się i zaczął być mniej uprzejmy. Wtedy wiedziałem, że pytania wytrąciły go z równowagi. Odwrócił piłeczkę i zaczął mnie przepytywać. Kiedy uparłem się, że to najpierw on powinien mi odpowiedzieć na pytanie, pożegnał się i trzasnął słuchawką.
Choć mężczyzna zaprzeczył, że uczestniczył w zgrupowaniu, Krysiak, powołując się na dowody, relacje świadków i zeznania zgwałconej kobiety, jest przekonany, że ten tam był.
Po pierwsze, on w rozmowie ze mną twierdził, że go tam nie było. Czyli ewidentnie z jakiegoś powodu kłamie. Po drugie: sam fakt, że tam był… To było zgrupowanie dla uczestniczek konkursu. Co tam robił wielki gwiazdor publicystyki TVP? Nie był tam zresztą jedyną znaną twarzą - tłumaczy, powołując się na film, który udało się nagrać ofierze gwiazdora.
Widać na nim tego człowieka, kiedy siedzi z uczestniczkami konkursu w hotelu pod Łukowem, w którym odbywało się zgrupowanie.
Piotr ma też wiele zastrzeżeń co do prowadzonego w tej sprawie śledztwa.
Mam duże wątpliwości, czy jest powadzone we właściwy sposób. [...] Za długo to trwa. Jest tam przecież ogromna polska mniejszość, wokół niej działa mnóstwo różnych organów, m.in. duże biuro policyjne i oficer łącznikowy. Ofiara prosiła policję i lekarzy o pomoc zaraz po zajściu, ale niestety policjanci - nie lekarze - ją zignorowali. Bardzo mnie też zainteresował fakt, że prokuratura prowadzi to śledztwo dopiero od ośmiu miesięcy. Przecież pokrzywdzona była w szpitalu 3 lutego 2020 roku. Obliczenie, ile miesięcy minęło do dziś, to nie jakaś ciężka matematyka. Co się działo z tą sprawą na samym początku? - zastanawia się. Powinien sprawdzić to prokurator lub komendant stołeczny policji. I jeszcze jedno: fakt, że postępowanie prowadzi prokuratura w Łukowie, jest oczywisty, bo śledztwo powinni prowadzić śledczy z rejonu, w którym doszło do popełnienia przestępstwa. Prokuratorzy jednak wielokrotnie niewygodne, delikatnie mówiąc, sprawy przenoszą z dala od stolicy, w której pracuje najwięcej dziennikarzy i główne siedziby mają największe redakcje - czytamy.
Na zakończenie Krysiak zapowiedział:
Mam jeszcze sporo informacji o gwiazdorze. Historie od jego znajomych, w większości byłych niestety. Postaram się też wyjaśnić, skąd on się w ogóle wziął na zgrupowaniu.
Myślicie, że wkrótce dowiemy się, o kogo chodzi, a sprawiedliwości stanie się zadość?