Piotr Kuryło po tym, jak porzucił pod bramą schroniska 13-letnią ciężarną suczkę, stara się zatrzeć złe wrażenie. Próbował już zrobić z siebie ofiarę - sprawę nazywał spiskiem swoich wrogów i przekonywał, że nikt nie ma prawa go krytykować, bo matki również zostawiają dzieci w "oknach życia". Podobny schemat działania obrał po tym, jak zaatakował w Atenach innego biegacza, Piotra Paducha. Wraz z bratem rzucili się na niego, bo miał obrazić żonę Kuryły. Żaden ze świadków nie potwierdził jego wersji wydarzeń. Zwracają jednak uwagę na inne szczegóły:
Pożyczyłem mu okulary przeciwsłoneczne, bo przecież jakby na starcie go ktoś zobaczył w takim stanie, byłaby afera i nie mógłby pobiec. Ale on był tak słaby, że zszedł z trasy po 60 kilometrach. A wie pan, co zrobili jeszcze przed startem bracia Kuryło? Spuścili powietrze z opon swojego auta i nas publicznie o to oskarżyli. Najpierw pobili człowieka, a później jeszcze bezczelnie próbowali z siebie zrobić ofiary - wspomina Zbigniew Malinowski.
Kuryło twierdzi, że miał wystarczający powód, by rzucić się na biegacza i kopać go po głowie.
Pobiłem go, bo obraził moją żonę publicznie. Normalni mężczyźni bronią honoru kobiety. W czasach honoru za takie coś wyzywało się na pojedynek i człowiek ginął! Nie chciałem go zabić.
Przypomnijmy: Ofiara Kuryły: "Bił mnie z bratem, mówił kop po głowie! Twarz miałem całą spuchniętą!"
Źródło: UWAGA! TVN/x-news