W połowie grudnia polskimi mediami wstrząsnęła informacja o śmierci 65-letniego Piotra Machalicy. Przed kilkoma laty aktor przeszedł operację serca, podczas której wstawiono mu zastawkę. Osłabiony organizm został jednak zaatakowany przez COVID-19.
Zaledwie trzy miesiące przed tragedią Piotr Machalica świętował zawarcie związku małżeńskiego z warszawską bizneswoman Aleksandrą, którą poznał 7 lat wcześniej. O tym radosnym wydarzeniu opowiedzieli w sobotni poranek brat i bratanek śp. aktora podczas wizyty w studiu Dzień Dobry TVN.
Towarzyszyło temu dużo radości. W życiu Piotrusia to był przełomowy moment. Był naprawdę bardzo szczęśliwy, uspokojony, że część tej szarpaniny, jaką miał w życiu, to ją zamknął i zaczął nowy, radosny tryb - wspominał z zadumą Aleksander Machalica.
Serdeczną relację ze swoim stryjem widzom DDTVN przybliżył Adam Machalica, który obecnie kontynuuje rodzinną tradycję aktorską.
Bardzo mi kibicował. Przestrzegał też. Nie dawał wielu rad, mówił, że się na tym nie zna. Bardzo trzymał za mnie kciuki i cieszył się z tego. W trakcie egzaminów nocowałem u niego na kanapie tutaj w Warszawie. Dał mi kilka takich mądrych wskazówek. Żebym się nie przejmował i że to, czy mnie przyjmą, nic nie znaczy. W tym zawodzie to inaczej wygląda.
Co ciekawe według relacji rodzonego brata śp. aktora, Piotr Machalica do końca życia zdawał się nie być w pełni świadomy swej popularności. Aktorstwo było dla niego pasją, która podążyła za nim nawet na Wyspy Brytyjskie, a nie sposobem na znalezienie rozgłosu.
Piotruś był wielce skromny. (…) Kompletnie nie brał pod uwagę tego, że jest gwiazdą. (...) Wyjechaliśmy do Londynu za tak zwanym chlebem. Wyjechaliśmy niezależnie. Tam spędziliśmy wspaniały czas, pracując w zawodach bardzo wymagających. Piotruś pracował w fabryczce, gdzie produkowali opakowania. Gdy spotykaliśmy się wspólnie, to pracowaliśmy nad kabaretem - opowiedział brat zmarłego w grudniu artysty.