Piotr Mróz cieszy się dziś ogólnopolską rozpoznawalnością dzięki serialowi "Gliniarze". Zdobyty w ten sposób rozgłos przyniósł mu m.in. udział w "Tańcu z Gwiazdami", gdzie sięgnął po Kryształową Kulę w parze z Hanną Żudziewicz. Wydaje się jednak, że nie dało to jego karierze tak dużego rozpędu, jak zapewne oczekiwał, o czym wspomina teraz sam zainteresowany.
Piotr Mróz gorzko o Polsacie. "Nie mam już dużego rozwoju w tej stacji"
Gwiazdor "Gliniarzy" w rozmowie z Maciejem Uchmańskim omówił wiele tematów związanych z jego medialną karierą. Jednym z wątków było ewentualne zaproszenie do programu Kuby Wojewódzkiego, jednak Mróz mocno wątpi, aby taki scenariusz się spełnił. Jak twierdzi, jego zdaniem wynika to z walki o oglądalność, bo serial "miażdży TVN w swoim paśmie".
Wydaje mi się, że to nie jest tak, że on jest panem tego swojego programu, bo my w swoim segmencie jesteśmy "top of the top", a on niby zaprasza ludzi "top of the top". My TVN w swoim paśmie od lat miażdżymy - i nie boję się tego powiedzieć, bo przemawiają za nami statystyki i konkretne liczby - zapewnia. Nie sądzę, żeby TVN pozwolił panu W. na zaproszenie gwiazdy serialu, z którą oni konkurują. (...) To jest tak mały człowiek w moim odczuciu, że chyba szkoda czasu, żeby o nim rozmawiać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przewinął się też wątek jego dalszej kariery w Polsacie. Aktor twierdzi, że jest wdzięczny stacji za wypromowanie, ale nie widzi dla siebie szansy na dalszy rozwój w jej strukturach. Ubolewa przy tym, że władze nie chcą korzystać z medialnego potencjału jego i pozostałych bohaterów "Gliniarzy", co go "smuci i przeraża".
Ale też muszę tutaj skrytykować swoją stację, że w żaden sposób nie monetyzuje tego sukcesu. Ja jestem stacji Polsat bardzo wdzięczny, cieszę się, że mam tam stałą pracę i że stacja mnie wypromowała - stwierdził i przyznał, że stoi za tym wstawiennictwo Niny Terentiew. Mam też świadomość, że nasz potencjał "gliniarzowy" nie jest w żaden sposób wykorzystywany w stacji. Wydaje mi się, że już jakiegoś dużego rozwoju w tej stacji nie mam i to mnie smuci i przeraża. Bardzo się cieszę, że jestem w "Gliniarzach" i w żaden sposób nie chcę rezygnować z tego projektu, też nie chciałbym być źle zrozumiany - jestem wdzięczny tej stacji, ale z tego, co widzę, już nie jestem w stanie się tam rozwinąć i w żaden sposób, tak mnie się wydaje, nie jestem jakąś wartościową osobą, w którą stacja chciałaby inwestować i na którą chciałaby stawiać, co jest dla mnie niezrozumiałe.
Wasz głos jest dla nas ważny! Wypełnij krótką ankietę o Pudelku
Jako przykład podał właśnie "Taniec z Gwiazdami", który, jak twierdzi, miał wygrać przytłaczającą różnicą głosów.
Nie mówię tylko o sobie, ale też o moich kolegach, bo jesteśmy numerem jeden wśród wszystkich seriali, jeżeli chodzi o oglądalność w Polsacie. Jeżeli idę do "Tańca z gwiazdami", wkładam w to dużo pracy, dobrze tańczyłem, nie powiem, że źle, ale wygrywam z największą w historii różnicą głosów procentowych w historii, bardzo duża przepaść, nie ujmując mojej oponentce, i później ja wracam do swojego projektu i nie jestem w żaden sposób wykorzystany - żali się.
Podkreśla przy tym, że nie widzi logiki w decyzjach stacji i sam zrobiłby zupełnie inaczej. Dokonał nawet pewnych porównań.
Czysto matematycznie - jeżeli ci ludzie w tym projekcie funkcjonują i rok w rok mamy ich na szczycie, oni sami swoje wyniki śrubują, a nie ktoś śrubuje ich wynik, to powoli spróbuję ich wsadzić w to, powoli w to, nie zaburzając równowagi. Skoro tu się sprzedali, zobaczymy, może i tam się sprzedadzą, mamy produkt - argumentuje. Masz jakiś Bolid Formuły 1, który cały czas wygrywa ten wyścig, a z boku masz inne wyścigi, które ten Bolid też mógłby powygrywać, ale nie - ty go zostawiasz w tym wyścigu, a tam sobie bierzesz ludzi, którzy bardzo często przegrywają z kretesem. To tak, jakbyś miał Adama Małysza, ale do mistrzostw świata wystawiasz przeciętnego skoczka narciarskiego. Ja tego nie rozumiem, ale ja jestem mały żuczek. Gdybym był jakąś osobą decyzyjną, u mnie by się wszystko opierało na liczbach.