Podobnie jak jego byłą małżonkę Katarzynę Warnkę, Piotra Stramowskiego również cechuje otwartość i gotowość na intymne zwierzenia, szczególnie podczas wywiadów. W najnowszej rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem dla Świata Gwiazd aktor raz jeszcze wziął na warsztat swoje małżeństwo z Kasią, które oficjalnie zakończyło się w ubiegłym roku.
Rozkładając swoje rozstanie z Warnke na czynniki pierwsze, gwiazdor przyznał, że to doświadczenie było najtrudniejszym, z jakim przyszło mu się zwierzyć. Osłodą po rozpadzie sześcioletniego małżeństwa był romans z Natalią, który szybko przerodził się w miłość. Tym samym aktor stał się przybranym tatą dla syna Natalii z poprzedniego związku, Aleksa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To był szok - przyznał Stramowski. Ja na pewno nie byłem przygotowany na to, że się rozstanę. Jak teraz się zastanawiam, to wszystko szło wielkimi krokami ten rozwód. Ale dociera to do ciebie post factum. Więc nie byłem przygotowany, a nagle się zakochałem, chwilę po tym, jak się rozstałem, co jest w ogóle jakimś darem, zesłanie mi Aleksa i Natalii jest czymś totalnie metafizycznym.
Szczęśliwie rozstanie przebigło w stosunkowo pokojowej atmosferze.
To było tak, że jak rozstaliśmy się z Kasią to było rozstanie świadome, nie takie w emocjach, krzykach i z wywalaniem walizek z domu, zrobiliśmy to świadomie - mówił. Nie wyprowadziłem się tak od razu, trzeba było sobie załatwić jeszcze mieszkanie i to wszystko było stresujące bardzo. Było to niesamowicie ciężkie. Nawet Tindera sobie założyłem, co jest całkiem śmieszne.
Gdy w życiu Piotra pojawiła się Natalia, aktor wolał nie zwlekać z poinformowaniem Kasi o tyn, że zdążył znaleźć sobie dla niej "następczynię".
Ja od razu jej powiedziałem - wspomina. Miałem covid, siedziałem sam w mieszkaniu wynajętym od znajomego. Kasia była kochana, przyniosiła mi jedzenie. Ja już poznałem Natalię, pisaliśmy dużo. I było mi głupio, więc powiedziałem Kaśce, że poznałem kogoś. Było mi głupio.
Rozprawiając o rozstaniu z Kasią, Piotr wyjawił, że długo starali się zwalczyć kryzys między innymi przy pomocy terapii małżeńskiej, na którą uczęszczali przez rok. Burzliwy charakter ich relacji uniemożliwił im jednak trzymanie wspólnego frontu.
Coś się wyczerpuje. Albo człowiek mądrzeje - ocenił. Myśmy oboje zmądrzeli. To była piękna miłość, bardzo burzliwa i temperamentna. Ale to był w pewnym momencie ślepy zaułek. Zawsze coś jest po coś i nasz związek był po to, żeby pojawiła się Helenka, owoc naszej miłości, jedyny i niepowtarzalny. I tak sobie to tłumaczymy. Dużo się kłóciliśmy. Ja chciałem mieć rację, Kasia chciała mieć rację. Za dużo się przepychaliśmy między sobą.