Widzowie programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" od kilku tygodni mogą śledzić losy kolejnych trzech par, które postanowiły pobrać się w dniu pierwszego spotkania. Wśród nich są tym razem Piotr i Dorota, których początki znajomości są szeroko komentowane w sieci. Uczestnicy mieli bowiem wyraźnie problemy ze znalezieniem wspólnego języka.
W obecnym sezonie "Ślubu od pierwszego wejrzenia" widzowie mogli już zobaczyć pierwsze spięcia między Dorotą i Piotrem, a w pewnym momencie mężczyzna nakrzyczał na żonę, nie przebierając przy tym w słowach. Niedługo potem para znów znalazła się w ogniu krytyki, tym razem z powodu rozbieżności w sprawie pożycia małżeńskiego.
Chciałbym popchnąć tę kwestię naszej bliskości przede wszystkim, bo jakby też nie chciałbym podejmować decyzji, nie wiedząc, na czym stoję w tym temacie. Bo w sumie to odkładamy, odkładamy, a za chwilę będzie za późno, żeby to gdzieś poruszyć - mówił Piotr przed kamerami.
Zobacz też: "Ślub od pierwszego wejrzenia". Siostra Doroty krytykuje produkcję: "Znaleźli sobie KOZŁA OFIARNEGO"
Z racji licznych kontrowersji uczestnik stał się póki co najbardziej krytykowaną osobą w obecnej edycji programu. Z tego powodu jego sekcja komentarzy na Instagramie pęka w szwach od negatywnych uwag, z którymi mężczyzna musi się zmierzyć. Internauci zarzucają mu, że jest toksyczny, manipuluje i ma skłonności do bycia despotą.
W końcu Piotr postanowił odnieść się do tych komentarzy, jednak nie w zderzeniu z internautami, lecz na swoich własnych zasadach. Na jego profilu pojawił się obszerny post, w którym uczestnik show zbeształ widzów show za to, że przybywają na jego konto wyłącznie w celu narzekania i wytykania mu błędów. Jak zwykle nie przebierał przy tym w słowach.
Możecie sobie wypisywać, co wam się żywnie podoba, ale robienie chlewu tej skali pod postem ze schroniskiem, zarzucając mi jednocześnie fałszywą miłość do zwierząt, to już jednak lekka przeginka. Gdybyście poświęcili procent energii, z jaką mi próbujecie dokopać, na zainteresowanie się zwierzakami, to do końca majówki wszystkie by były adoptowane - zaczął, nawiązując do swojego poprzedniego wpisu.
Dalej było tylko ostrzej, bo Piotr nie ukrywa, że nie zamierza być "chłopcem do bicia dla frustratek".
Przygotowanie się uczestników na te wszystkie hejty, jakie się będą wylewać, to dosłownie podstawa preprodukcji, więc po pierwszym szoku i zbędnych próbach dyskusji serio puszczamy to bokiem i dosłownie tyle wasze, co sobie pogadacie. Dlatego też nie zamierzam wam ograniczać chęci wyżycia się wyłączaniem komentarzy, bo widzę, że sporo was tu przywiało, odkąd zacząłem ignorować grupy na fejsie i musicie sobie ulżyć, ale to nie znaczy, że będę patrzył, jak mi obs*ywacie posty, bo jednak zawsze wchodzę na swój profil z nostalgiczną przyjemnością i nie chcę tu śmietnika. I mogę go nie chcieć, bo to, że jestem "osobą publiczną" nie znaczy, że godzę się z automatu na bycie chłopcem do bicia dla wszystkich frustratek, którym odradzają się jakieś stare traumy, jak widzą fragmenty 330 godzin, jakie spędziliśmy przed kamerami. W końcu ludzie oceniają innych przez pryzmat tego, jacy sami są i z kim mają do czynienia w życiu, więc gratulacje - grzmiał.
Mąż Doroty postanowił pójść krytykom na rękę i zaprosił do komentowania wpisu, który właśnie udostępnił. Przy okazji nieco sprowokował ich do większej kreatywności w wystosowywaniu inwektyw pod jego adresem...
W związku z tym wszystkim możecie czuć się dumne, bo dopięłyście w pewnym sensie swego i wasz ukochany Don Pedro, najczarniejszy wróg publiczny ze wszystkich sezonów, odpala waszym kilku procentom na własność posta, pod którym możecie pisać swoje prawdy objawione, obrażać mnie i wymyślać do woli. Postarajcie się o trochę więcej kreatywności, bo manipulujący, fałszywy, sepleniący, toksyczny potwór seksualny (i prawiczek w jednym) już mi się trochę znudził. Scena jest wasza, natomiast od tej pory obowiązuje zakaz roastu pod jakimkolwiek innym postem, więc proszę się nie oburzać za usuwanie, bo uprzedziłem - zakończył.
Rozumiecie jego emocje?