Hollywoodzka przygoda Kingi Rusin od kilku dni jest jednym z najpopularniejszych tematów w polskich mediach. Reporterce bez granic zaledwie jednego wieczoru udało się m.in. sfotografować w towarzystwie Adele, przyćmić Beyonce, porwać do tańca Leonardo DiCaprio oraz oczarować Bradleya Coopera. Jej "insiderska" relacja nie tylko skutecznie przyciągnęła uwagę zagranicznych tabloidów, lecz również poruszyła rodzimych celebrytów. Chociaż wielu z nich pozwoliło sobie na publiczne kpiny z przeżyć dziennikarki, znalazło się również kilku obrońców jej szczegółowej relacji z gwiazdorskiej imprezy.
Mimo całego medialnego zamieszania chyba mało kto spodziewał się, że historią Kingi zainteresuje się publiczna telewizja. TVP postanowiła jednak zaskoczyć widzów i w trakcie wieczornego wydania niedzielnych "Wiadomości" zaserwowała im cały materiał dotyczący prezenterki. Jego autor Maciej Sawicki, nie tylko przypomniał światu wpadki gwiazdy, lecz również zaprosił do współpracy lektora, który odczytał jej hollywoodzkie wspomnienia, nieudolnie imitując damski głos.
Materiał TVP wywołał prawdziwe oburzenie wśród widzów. Wielu uznało bowiem, że media publiczne raczej nie powinny zajmować się perypetiami celebrytów i to w dodatku w głównym wydaniu serwisu informacyjnego. Głos w sprawie niedzielnych "Wiadomości" postanowił zabrać również Piotr Zelt, którego wypowiedzi pojawiły się w niesławnym już materiale.
Nie trzeba być Einsteinem, żeby przewidzieć taką sytuację (...) Ktoś, kto jest pod wpływem emocji i ferworu imprezy, i jeszcze nie ostygł, może zamieszczać czasami takie różne posty - tak brzmiały niektóre fragmenty komentarza aktora, które usłyszeli widzowie.
Chociaż jego wypowiedź wygląda jak kolejne złośliwości pod adresem Rusin, okazuje się, że intencje Zelta były zgoła inne. W rozmowie z Wirtualną Polską aktor nie krył swojego oburzenia ostatecznym kształtem materiału. Nie miał on bowiem pojęcia, że jego słowa zostaną wykorzystane właśnie w "Wiadomościach".
Zostałem oszukany od początku do końca. Maciej Sawicki, który jest autorem materiału, zadzwonił do mnie z propozycją wypowiedzenia się, jak to ujął, do materiału life-stylowego. Nie powiedział mi, że chodzi o "Wiadomości". Mówił za to, że chodzi o lekki i miły komentarz ws. zamieszania wokół Kingi Rusin. Przystałem na to, sądząc, że będę głosem przeciwwagi. Jednocześnie zakładając, że ktoś inny odda swój krytyczny głos - powiedział WP aktor.
Zelt stwierdził również, że jego wypowiedź została zmanipulowana, a w materiale kompletnie pominięto pozytywne słowa na temat dziennikarki.
W swojej wypowiedzi broniłem Kingi. Mówiłem m.in. o tym, że dziwi mnie, że ludzie są skłonni do takiego krytykowania innych. Że leży w ludziach zazdrość, bo krytykują i wyśmiewają, a tak naprawdę sami tęsknią za kolorowym życiem. Dlatego powtarzam raz jeszcze, moja wypowiedź w całości podyktowana była dobrymi intencjami. Owszem, miałem wątpliwości co do medium, dla którego się wypowiadam, ale sądziłem, że w tym temacie nie ma zagrożenia. A jednak powstało coś tak obrzydliwego, jak ten wczorajszy materiał - tłumaczył.
Na koniec aktor dodał, że nauczony ostatnimi doświadczeniami, nie zamierza w przyszłości współpracować z Telewizją Polską.
Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. Więc chęć uciszenia nastrojów wokół Kingi obróciła się przeciwko mnie. To jeszcze raz udowadnia tylko, że nie warto z tym medium wchodzić w jakiekolwiek interakcje - zapowiedział.
Spodziewaliście się, że sprawa perypetii Kingi Rusin zmierzy w takim kierunku?
Zobacz również: Widzowie komentują materiał TVP o Kindze Rusin: "Głupie, durne, beznadziejne, chamskie i PRYMITYWNE"