We wtorek Dominika Ostałowska ogłosiła, że po 25 latach żegna się z planem "M jak Miłość". Dla wielu jej decyzja była szokiem, bo w rolę Marty wcielała się od 2000 roku i widzowie mocno się zżyli z graną przez nią postacią. W pożegnalnym wpisie aktorka podziękowała koleżankom i kolegom z pracy.
To były piękne chwile, było wiele radości i satysfakcji, ale bywało też czasem bardzo ciężko, i za te momenty wspólnego wspierania się i wzajemnego darowania sobie dystansu i poczucia humoru jestem wdzięczna najbardziej. Ściskam Was mocno i życzę, aby nigdy nie opuszczała Was radość i dobra energia. Będę za Wami tęsknić, bo tylu wspólnych lat nie da się zapomnieć - napisała.
Dominika Ostałowska miała dość plotek. Jednym wpisem rozwiała wątpliwości
Jak udało nam się dowiedzieć, Ostałowska nie chciała być dłużej tłem dla innych bohaterów serii, a rola, w którą wcielała się już od lat, nie dawała jej szans na dalszy rozwój. Pozostaje też kwestia zarobków, które, mimo doświadczenia i czasu spędzonego na planie, dawno przestały być dla niej opłacalne.
Mimo swojego doświadczenia i wkładu w ten serial, za dzień zdjęciowy zgarniała 3 tysiące złotych. Trzeba jednak podkreślić, że w 2024 roku zagrała tylko w dziewięciu odcinkach - mówi nasz informator z otoczenia aktorki. Granie w "M jak miłość" dawno przestało być dla niej opłacalne. Były miesiące, w których nic tam nie grała. A żyć z czegoś trzeba.
Przez lata o Ostałowskiej było jednak głośno nie tylko za sprawą roli w serialu, ale także zaskakujących doniesień z jej życia prywatnego. Dawno temu aktorka niespodziewanie została uwikłana w skandal, według którego po rozstaniu z Hubertem Zduniakiem miałaby nawiązać romantyczną relację z Mariuszem Malcem, wówczas partnerem Joanny Sydor, jej koleżanki z planu. W mediach aż huczało, jednak na jej wersję wydarzeń przyszło nam trochę poczekać.
Wasz głos jest dla nas ważny! Wypełnij krótką ankietę o Pudelku
Do sprawy Ostałowska odniosła się w specjalnym oświadczeniu, które opublikowała 13 lat po wspomnianej aferze. W odezwie do internautów i mediów przyznała, że faktycznie związała się z Malcem, ale wtedy nie był on już związany z Sydor. Jednocześnie zaprzeczyła, jakoby kiedykolwiek była w związku z Grzegorzem Małeckim, bo o tym też mówiło się sporo.
Nie wdając się w przydługie wstępy, pragnę oświadczyć, że nigdy nie byłam w związku z Grzegorzem Małeckim, a tym bardziej nie przyczyniłam się do rozpadu jego małżeństwa. Nie związałam się również z Mariuszem Malcem, kiedy był on jeszcze w związku z Joanną Sydor. Stało się to kilka miesięcy po ich rozstaniu i wiele miesięcy po moim rozstaniu z Hubertem Zduniakiem (ojcem mojego syna), którego przyczyną były całkowicie odmienne powody - postawiła sprawę jasno.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie aktorka ujawniła, że Sydor przekazała jej nawet list z przeprosinami, ale wszystko działo się prywatnie i nie informowały o tym mediów. Ostałowska długo nie chciała komentować sprawy, ale uznała, że musi się bronić przed nieprawdziwymi oskarżeniami.
Joanna Sydor już wiele lat temu przekazała mi list z przeprosinami i nie tylko w związku z jej oskarżeniami. Niestety list był napisany prywatnie do mnie, natomiast oskarżenia padły publicznie w wywiadzie udzielonym jednemu z tabloidów - wskazała. 13 lat temu nie podejrzewałam, że będzie to tyle trwać, sądziłam, że nie ma sensu bronić się, kiedy te wszystkie informacje są czystym kłamstwem i, że prędzej same wygasną niepodsycane moimi wypowiedziami. Nie chciałam też nikomu swoimi szczegółowymi sprostowaniami zrobić krzywdy.
Jak podkreśliła, do końca miała nadzieję, że głos zabierze inna ze stron rzekomego sporu, jednak nie doczekała się ich publicznej reakcji. W związku z tym sama postanowiła zabrać głos.
Miałam natomiast drobną nadzieję, że ktoś z zainteresowanych może sam zabierze głos i wszystko się wyjaśni. Po wielu latach postanowiłam to zrobić wreszcie sama, sądzę, że wystarczająco treściwie, aczkolwiek najogólniej, jak tylko się da - podsumowała.