Meghan Markle i Harry kilka miesięcy temu zdecydowali o wystąpieniu z szeregów rodziny królewskiej. Wraz z końcem marca para oficjalnie pozbyła się ciążących na nich obowiązków i od tego czasu próbują szukać szczęścia w innych rejonach świata. Niedawno postanowili zadomowić się w Los Angeles, gdzie podobno będą mieli największe szanse na dopięcie domowego budżetu.
Choć jeszcze niedawno przyszłość Sussexów prezentowała się raczej kolorowo, to ich "nowe, beztroskie życie" szybko dopadły problemy zwykłych śmiertelników. Harry nie tylko będzie się musiał postarać o amerykańskie obywatelstwo, ale także stanąć na wysokości zadania i utrzymać rodzinę, której wymagania finansowe są jednak dość wysokie. Sama ochrona będzie ich bowiem kosztować niemal 4 miliony funtów rocznie.
Przypomnijmy: Meghan Markle i Harry popadną w długi przez KORONAWIRUSA? "Ich rozrzutny styl życia będzie ich drogo kosztować"
Wśród ekspertów panuje obecnie przekonanie, że liczne komplikacje, które stanęły na drodze Sussexów po przeprowadzce do Los Angeles, wyraźnie osłabiły jego hart ducha. Teraz te doniesienia potwierdza znajoma Harry'ego, brytyjska badaczka dr Jane Goodall, której słowa cytuje portal Daily Mail. Goodall podobno pozostaje z nim w kontakcie od czasu przeprowadzki do Kanady i raczej nie ma dla nas dobrych wiadomości.
Niestety nie wiem, jak ułoży się jego dalsza kariera, ale tak - jesteśmy w kontakcie. To, co się teraz dzieje, to dla niego spore wyzwanie - przyznaje 86-latka w rozmowie z Radio Times.
Jednocześnie specjalistka w dziedzinach antropologii i prymatologii oraz wiekowa znajoma Harry'ego twierdzi, że on i William są "mistrzami świata natury". Przy okazji okazuje się nawet, że małżeństwo z Meghan zmusiło go do kilku pozytywnych zmian w swoim życiu.
Tak, to prawda - oprócz faktu, że polowali i strzelali do zwierząt. Przynajmniej do pewnego czasu, bo Meghan nie lubi polowań, więc zapewne Harry po prostu z tego zrezygnował - mówi Goodall.
Myślicie, że Harry już tęskni za swoim "starym" życiem?