Tak jak jeszcze do niedawna Meghan Markle starała się zachować choćby pozory przyzwoitości, tak kilka tygodni temu stało się jasne, że puściły jej już wszystkie hamulce. Pod pretekstem chęci "odzyskania prywatności" Amerykanka przekonała naiwnego męża do przeprowadzki do Kanady i odcięcia się od rodziny królewskiej. Zakochani nie spędzili tam nawet kilku miesięcy, zanim "zmęczona uwagą mediów" Meghan postanowiła przenieść rodzinę w sam środek światowego epicentrum show biznesu - Los Angeles, udowadniając tym samym, że od samego początku chodziło jej wyłącznie o rozpoznawalność.
Jak donosi królewski informator brytyjskiego portalu Daily Mail, ani Harry, ani tym bardziej Meghan, nie mają już czego szukać na wyspach. Spalili bowiem za sobą wszystkie mosty.
Harry wyrzekł się wszystkiego, dosłownie wszystkiego (poza rodzinnymi funduszami - przyp. red.). Spalił za sobą wszystkie mosty prowadzące do domu. A Meghan? Cóż, myślę, że dostałą to, czego chciała - komentuje źródło portalu.
Dla osób z otoczenia rodziny królewskiej ponoć od samego początku było jasne, że Markle nie ma najmniejszego zamiaru stosować się do panujących na dworze reguł. Mimo że sama nie dorastała w luksusach, traktowała ponoć osoby pracujące dla jej małżonka jak dziewiętnastowieczną służbę.
Ludzie byli wymęczeni. Mieli dość. Meghan i Harry dostali wesele, jakie sobie życzyli, dostali dom, który sobie wymarzyli, biura, które sami wybrali, pieniądze, pracowników, wycieczki i mieli przy tym wsparcie rodziny. Czego jeszcze mogli chcieć? - powiedziała w rozmowie z Daily Mail rozgoryczona osoba zatrudniona przez rodzinę królewską.
W poprawie stosunków kontrowersyjnego małżeństwa z Windsorami z pewnością nie pomógł też fakt, że Harry i Meghan postanowili poinformować królową i księcia Karola o swoich planach odcięcia się od rodziny królewskiej drogą... mailową. Mimo wszystko królowa była gotowa pójść na ustępstwo, aby tylko zachować kontakt z ukochanym wnukiem.
Rodzina królewska rozumiała, że Harry i Meghan chcą dla siebie czegoś innego i była gotowa im pomóc, ale cały proces był bardzo skomplikowany. Trzeba było ustalić kwestie ochrony, funduszu, wiz, podatków. Sussexowie w ogóle tego nie uwzględnili. Poproszono więc Harry'ego, żeby to sobie przemyślał i spisał swoje wymagania - podaje kolejny informator "the Mail".
Nie mieli nawet pojęcia, co oznacza termin "niezależny finansowo". Niestety, Harry był zbyt uparty i zgorzkniały, żeby zauważyć, co się dookoła niego dzieje. Wierzył, że zmusza się go do grania drugich skrzypiec przy księciu Williamie, nie rozumiał, że to on i Meghan są teraz gwiazdami w rodzinie - komentuje osoba z bliskiego otoczenia Windsorów.
Na brak funduszy Harry i Meghan nie będą mieli raczej co narzekać. W końcu tak nienawidzący tabloidów eksksiążę nie ma najmniejszych problemów, aby opowiadać za grube pieniądze o swoich życiowych traumach na zjazdach dla bajecznie bogatych. Meghan natomiast już przygruchała sobie angaż w Disneyu. Biorąc pod uwagę, że przed poznaniem męża znana była z serialowych ról, które ograniczały się do performowania fellatio w samochodzie, można to uznać za nie lada awans. Pozostaje tylko pytanie, czy bez królewskich koneksji para nadal będzie atrakcyjna dla producentów z Hollywood.
Przypomnijmy: Książę Harry przyznał się do lat spędzonych na TERAPII podczas tajnego wystąpienia na konferencji dla bajecznie bogatych
Wierzycie, że w Hollywood Sussexowie zagrzeją wreszcie na dłużej?