Choć mogłoby się wydawać, że Harry i Meghan nie mogą już bardziej stracić w oczach obywateli Wielkiej Brytanii, nic bardziej mylnego. Znany do niedawna jako "książę" 35-latek postanowił udowodnić, że w tej kwestii jeszcze wiele ma do powiedzenia.
"Po prostu Harry" zajmuje się ostatnio wystąpieniami na różnej maści konferencjach, za udział w których zgarnia całkiem pokaźne sumki. Przed kilkoma tygodniami Windsor pojawił się na ekskluzywnej konferencji dla najbogatszych ludzi świata, na której opowiedział o traumie, jaką wywarło na nim życie w rodzinie królewskiej. A to wszystko za skromne 1,5 miliona dolarów. Obecnie mniej lubiany z synów księżnej Diany przebywa ponownie na Wyspach, gdzie, być może uda mu się podreperować nieco nadszarpnięty wizerunek, wziął udział w konferencji klimatycznej.
Wszystko zapewne byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że z Edynburga Harry postanowił wracać pociągiem. Kolej jest, co prawda, jednym z najbardziej ekologicznych środków transportu, jednak problem polega na tym, że płomiennowłosy eksroyals zarezerwował dla siebie i swojej kilkuosobowej załogi cały wagon w pierwszej klasie, czyli 58 miejsc, z których każde kosztuje ponad 1000 złotych.
Jak informuje portal Daily Mail, zdaniem informatorów Harry miał wykupić wyłącznie kilka siedzeń, jednak Brytyjczycy zdają się nie kupować tych bajek. Nie najlepiej w tej sytuacji wygląda też fakt, że Pałac Buckingham nie sprecyzował, czy podróż była opłacona z kieszeni Harry'ego, czy też podatników.
Dla porównania książę William i księżna Kate podczas ostatniej podróży do Loughborough również wybrali przeprawę pociągiem. Nie mieli jednak najmniejszych problemów, aby zasiąść w przedziale z "przeciętnymi" obywatelami.
Też nie możecie się już doczekać, żeby zobaczyć, w jaki jeszcze sposób Harry'emu i jego małżonce uda się splamić honor królewskiej rodziny?