W styczniu przez media przetoczyła się fala komentarzy po tym, jak Marcin Najman ogłosił, że nowym szefem jego federacji MMA został były szef mafii pruszkowskiej, Andrzej Z., ps. Słowik. Skompromitowany pięściarz usiłował bronić swojego nowego znajomego, jednak z dość mizernym skutkiem, a z organizacji gali wycofywały się kolejne podmioty. Duży udział miał w tym Krzysztof Stanowski, któremu z Najmanem było od dawna nie po drodze.
Ostatecznie Andrzej Najman słusznie musiał stawić czoła lawinie krytyki, a powoływanie się na Biblię i próby ratowania wizerunku spełzły na niczym. Krzysztof Stanowski wciąż jednak nie odpuszczał i pomstował, że każdy, kto dziś usiłuje robić biznesy z gangsterami, powinien zniknąć z życia publicznego. Swojej frustracji dał wtedy upust w jednym z odcinków "Dziennikarskiego Zera".
Trzeba być naprawdę idiotą, by współpracować i publicznie chwalić się współpracą z gangsterem, przestępcą i bydlakiem. Wypi*rdalać z naszego życia! - grzmiał w pamiętnym nagraniu.
Od tych wydarzeń minęło już kilka tygodni, ale przekaz Stanowskiego wybrzmiał niezwykle wyraźnie. Od tego czasu jego redakcyjny kolega, Mateusz Borek, został uwikłany w inny skandal dotyczący "federacji" Gromda, której był współwłaścicielem. Dwa tygodnie temu ujrzał światło dzienne niezwykle seksistowski klip, który teoretycznie miał "promować" wydarzenie, a skończyło się tak, że dziennikarz musiał wycofać się z kontrowersyjnego przedsięwzięcia. Wyszło, delikatnie mówiąc, słabo.
W ratowaniu wizerunku nie pomogą mu też pewnie nowe ustalenia dziennikarza śledczego Wirtualnej Polski, Szymona Jadczaka. W nowym tekście zatytułowanym "Kradzież, oszustwo, porwanie. Przestępcza przeszłość twórcy Gromdy" pochyla się on nad historią Mariusza Grabowskiego, do niedawna współpracownika Borka, który miał być skazany m.in. za pomoc przy porwaniu biznesmena. Za trzy przestępstwa otrzymał karę 2,5 roku więzienia, a szczegóły sprawy są niezwykle drastyczne.
Jadczak prześwietlił też to, kim są uczestnicy walk Gromdy. Wśród nich byli m.in. Krystian "Tyson" K., pseudokibic Elany Toruń, który miał trafić do ringu prosto z aresztu, a także Nikodem "Nikoś" Ch., który miesiąc po walce został skazany na 4 lata za pobicie trzyletniego dziecka. Wszystko pod czujnym okiem Grabowskiego, który jeszcze do niedawna współpracował z Borkiem. Panowie mają się znać co najmniej od 2015 roku, a pierwszy z nich mówił o drugim dość ciepło jeszcze w grudniu 2017 roku.
Ja z Mateuszem bardzo dobrze się rozumiem. A wiadomo, że już sama współpraca z Mateuszem to przyjemność - mówił o Borku w wywiadzie dla portalu Boxing. On z kolei wspominał o kontrowersyjnym współpracowniku w styczniu tego roku: My z Mariuszem Grabowskim nie dzielimy naszych zawodników, że ktoś jest z Tymeksu, a ktoś z MB. Po prostu współpracujemy i robimy te wszystkie gale razem, wspólnymi siłami.
Nieco większym zaskoczeniem niż to, że Borek współpracował nad "federacją" z osobą z wyrokiem na koncie, są natomiast jego znajomości. Jak się dowiadujemy z tekstu, w 2015 roku dziennikarz miał świętować w Kazaniu urodziny w "doborowym" towarzystwie, w którym nie zabrakło... Andrzeja Z., byłego szefa mafii pruszkowskiej. Co prawda Słowik był tam wtedy na zaproszenie innej osoby, ale autor udostępnił nawet zdjęcie, na którym Mateusz, z Grabowskim u boku, wita się z "bossem" Najmana w otoczeniu kamer...
Warto wspomnieć, że Mateusz Borek odmówił odpowiedzi na pytania Jadczaka i nie skomentował sprawy. Nieco bardziej rozmowny był Grabowski, który podobno nie utrzymuje zażyłych relacji ze Słowikiem i nie wie, jak znalazł się wtedy w Kazaniu w otoczeniu swoim i Borka.
Nie pamiętam okoliczności ani daty poznania Pana Andrzeja Z. Powszechnie wiadomym jest, że Andrzej Z. to fan boksu i boksu zawodowego, a w szczególności talentu Andrzeja Gołoty. Ja również interesuję się boksem od dawna i od lat organizuję gale bokserskie. Każdy może kupić bilet na galę. Nie utrzymuję relacji z Andrzejem Z. Proszę nie dorabiać żadnych teorii - twierdzi i dodaje: Nie zapraszałem i nie organizowałem wyjazdu Andrzeja Z. do Kazania. Mógł być tam jako kibic, nie znam szczegółów.
Z kolei na pytanie o to, czy informował Borka o swojej przeszłości, odpowiedział dość wymijająco.
Nie pamiętam, czy i kiedy o tym rozmawialiśmy. Pewne sprawy były komentowane w kuluarach, ja nie ukrywam swojej przeszłości. Od wielu lat jestem przedsiębiorcą, płacę podatki, otrzymuję nagrody i liczne wyróżnienia. Zapomniałem już dawno o sprawach sprzed ponad 20 lat - czytamy słowa Grabowskiego.
Internauci już komentują sprawę i nie ukrywają, że są zawiedzeni podejrzanymi kontaktami Borka. Żałują też, że nie zdecydował się zabrać głosu.
Panie Mateuszu, zawiodłem się na panu - czytamy na Twitterze pod postem Jadczaka.
Jesteśmy niezmiernie ciekawi, co na to dobry znajomy Borka, Krzysztof Stanowski, który jeszcze dwa miesiące temu publicznie potępiał Marcina Najmana za znajomość ze Słowikiem. Niestety do momentu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy od niego odpowiedzi.