Jako prawdziwa obywatelka świata Natalia Siwiec zapewne niejednokrotnie miała do czynienia z ludźmi, którzy wspomagali się na imprezach różnego rodzaju substancjami. Reporter Pudelka Michał Dziedzic skorzystał ostatnio ze ściankowej okazji i podpytał celebrytkę, jakie rady miałaby dla rodziców, którzy nie wiedzą, jak skutecznie przestrzec swoje pociechy przed zagrożeniami związanymi z narkotykami. Podejście Natalii do tej kwestii uznać można za - delikatnie mówiąc - nieortodoksyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja ci powiem jedną rzecz, to jest właśnie bardzo specyficzny temat. Tak naprawdę wszystkie substancje psychoaktywne dla dzieci są bardzo dużym zagrożeniem. Nie ma się co oszukiwać. Najlepiej, żeby dzieciaki i młodzież spróbowali takich substancji jak najpóźniej. Trzeba robić wszystko, żeby jakoś to zrobić, żeby dziecko podchodziło do tego w taki sam sposób. Ja uważam, że przede wszystkim trzeba szczerze o tym rozmawiać. Fajnie, jak masz jakąś wiedzę na ten temat. A nie, że mówisz dziecku "łeee, to jest zło, łeeee"; "Nie wiadomo, co się po tym stanie, umrzesz na drugi dzień po zażyciu takich środków". Wiadomo, jak będzie dziecko później na Ciebie patrzyło. "Nie ma co gadać z mamą czy z tatą, bo gadają głupoty, w ogóle się nie znają".
Zobacz: Natalia Siwiec była na studiach! "Po dwóch latach stwierdziłam, że na nic mi się to nie przyda"
Dalej Siwiec tłumaczy, kto według niej "zabawę" z pewnymi substancjami może rozpocząć, a kto nie. Dodatkowo wprowadzone zostaje rozróżnienie na substancje "dobre" i substancje "złe".
Te substancje są dobre, ale dla ludzi, którzy już są ogarnięci. Którzy gdzieś tam mają rozwinięty mózg, psychikę, wszystko inne. Możesz ich spróbować, ale to musi być odpowiedni czas. Jest dużo substancji, które nie są dobre, a Ty nie będziesz wiedziała, jako taka młoda osoba, co jest dobre, a co nie. Po tych dopalaczach i tak dalej można umrzeć, można się stać kaleką. Trzeba rozmawiać o tym wszystkim z dzieckiem moim zdaniem.
Swoje metody wychowawcze Natalia miała już okazję przetestować na starszym synu swojego partnera - Mateuszu Raduszewskim.
Mati wiedział, że jak wraca do domu, to może mieć robiony test. To jak z jazdą samochodem pod wypływem: gdyby nie było policji, to by wszyscy jeździli. Świadomość tego, że możesz zostać skontrolowany, sprawia, że nie chcesz tego robić. Tak samo jest z dzieciakiem.
Pozostaje zapytać, skąd Natalia czerpie tak głęboką wiedzę w temacie. Celebrytka nie ukrywa, że zdarzyło jej się raz czy drugi spróbować tego i owego. Należy tu jednak podkreślić, że wszystko miało odbywać się zgodnie z lokalnym prawem.
Jak jestem za granicą i jest taka możliwość, na przykład w Amsterdamie, tak próbowałam takich środków jakichś. Ale nie jesteśmy już tak bardzo imprezowi, czasami wyjdziemy na imprezkę - mówi z nutką żalu.
Popieracie metody wychowawcze Natalki?