Pogrzeb Kacpra Tekielego odbył się na cmentarzu Oliwskim w Gdańsku, a wspinacza pożegnali bliscy i przyjaciele. Nie zabrakło również wzruszających momentów, w tym przemówienia żony alpinisty. Justyna Kowalczyk wyjawiła, że doskonale zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie niosła za sobą pasja Kacpra. Zwierzyła się również, że była szczęściarą, że mogła towarzyszyć ukochanemu w realizacji jego marzeń.
Justyna Kowalczyk pożegnała męża
Jeszcze kilka dni przed przyszedł do domu spełniony. Nawet gdy robił wszystkie karkołomne rzeczy, to cele musiały być spełnione. Byłam żoną alpinisty. Nie unikaliśmy trudnych rozmów, żadne z nas nie uciekało od śmierci. Byliśmy świadomi, co może się wydarzyć. Chciał wejść na wszystkie czterotysięczniki przed "czterdziestką". Jestem szczęściarą, że mogłam mu towarzyszyć w tym wszystkim i być obok niego. Miałam czas się z nim pożegnać. Ma wspaniałych przyjaciół. Nigdy nie zapomnę, jak rzuciliście wszystko i pojechaliście szukać mojego męża Wiem, że Kacper dla Was zrobiłby to samo. Będziemy żyć tak, jak nauczył nas Kacper. Będziemy jeździć i zdobywać świat. Hugo miał cudownego tatę - mówiła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzruszający napis na urnie z prochami
Na pogrzebie nie zabrakło wzruszających momentów. Urna z prochami alpinisty została wystawiona na katafalku w kaplicy, a ozdobił ją znany wszystkim miłośnikom gór kamienny kopczyk. Jak poinformował "Fakt", na urnie z prochami pojawiła się symboliczna wiadomość od żony Tekielego. "Był najcudowniejszy" - można było dostrzec. To właśnie tą krótką sentencją Kowalczyk pożegnała męża w sieci niedługo po informacji o jego śmierci.
Kacper Tekieli zmarł w Alpach Szwajcarskich, gdzie prowadził projekt, w którym chciał zdobyć wszystkie 82 czterotysięczniki. Mąż mistrzyni olimpijskiej zmarł w wieku 38 lat.