Youtuberka Myka Stauffer próbowała zdobyć sławę w internecie już od dobrych pięciu lat. Nie pomogło publiczne opowiadanie o poronieniach i niemal codzienne relacjonowanie każdej kolejnej ciąży. "Rozbić bank" udało jej się dopiero pod koniec maja tego roku, jednak chyba nie o taki rodzaj popularności chodziło Amerykance.
Stauffer wraz z mężem opublikowali w sieci nagranie, na którym przyznali, że zdecydowali się oddać swego adoptowanego syna Huxleya innej rodzinie. Swoją decyzję rodzice trójki własnych biologicznych dzieci (które łaskawie zatrzymali) tłumaczyli autyzmem przewiezionego na ich życzenie z Chin chłopca (o którym doskonale wiedzieli w momencie podejmowania decyzji o adopcji).
Warto tutaj nadmienić, że swoją popularność w internecie Myka Stauffer zbudowała głównie kosztem Huxleya, dokładnie relacjonując proces adopcji na YouTube, czerpiąc zyski z reklam na każdym poświęconym mu filmiku, jak również zachęcając internautów do wpłacania datków na rzecz pomocy Huxleyowi z jego przypadłości.
Teraz wygląda na to, że utrata followersów to ostatnie zmartwienie, jakim powinni przejmować się Staufferowie. Sprawą zrezygnowania z opieki nad dzieckiem zajęła się bowiem policja.
Jak informuje portal Buzzfeed, biuro szeryfa hrabstwa Delaware pracuje z kilkoma innymi organizacjami, nad zbadaniem warunków, w jakich Huxley został przekazany innej rodzinie. Póki co służbom udało się ustalić, że chłopiec nie zaginął.
Wszystkie sprawy adopcyjne są poufne i muszą zostać poddane bardzo szczegółowym procesom i regulacjom. W przypadku prywatnych adopcji są stosowane identyczne wymagania prawne. Uwzględniają one badanie domu, do którego trafić ma dziecko oraz sprawdzanie historii potencjalnych rodziców - powiedziała w rozmowie z portalem rzeczniczka biura szeryfa.
Dodała także, że biuro nadal zajmuje się sprawą Staufferów. Policja sprawdzi nie tylko, co dzieje się obecnie z porzuconym Huxleyem, ale też jak traktowane są biologiczne dzieci zhańbionych Youtuberów.
Musimy skontaktować się ze wszystkimi dziećmi i upewnić się, że są bezpieczne.
Zobacz: Ciężarna YouTuberka PRZYPADKIEM ZASTRZELIŁA swojego partnera! "Chcieli wypromować swój kanał"
Nie jest jasne, czy Staufferowie korzystali z usług jakiejkolwiek agencji adopcyjnej podczas "przekazywania" dziecka, czy samodzielnie wybrali dla niego inną rodzinę.
Dodajmy, że po wybuchu skandalu Myka nie zamknęła swojego konta na Instagramie. Zamiast tego wyłączyła jedynie możliwość dodawania komentarzy i usunęła wszystkie zdjęcia, które przedstawiały jej adoptowanego synka.
Przyjdzie im zapłacić za krzywdę, którą wyrządzili Huxleyowi?