Linda miała przed sobą życie pełne sukcesów, w osiągnięciu czego sprzyjały jej nie tylko ogromne ambicje, ale także nieprzeciętna uroda. W 1995 roku kariera 27-letniej modelki i aspirującej aktorki zaczęła się obiecująco rozkręcać. Sobek otrzymywała wiele propozycji na udział w sesjach zdjęciowych, które chętnie przyjmowała, by poszerzać swoje portfolio. Nie wybrzydzała – brała to, co wpadło jej w ręce – kalendarze motoryzacyjne, sesje reklamowe i modowe. Powoli torowała sobie drogę do sławy.
Fotografowie doceniali jej iście hollywoodzki wdzięk, bujne włosy w kolorze blond, delikatne rysy twarzy i perfekcyjną figurę. Talent i walory pochodzącej z Los Angeles piękności docenili też twórcy hitowego już wtedy serialu "Świat według Bundych". Linda wygrała casting na drugoplanową rolę w popularnym sitcomie, gdzie miała zagrać u boku takich gwiazd jak Ed O’Neill czy Christina Applegate.
To miała być szybka sesja zdjęciowa. Okazała się jej ostatnią
Występ w telewizyjnym przeboju z pewnością otworzyłby jej drzwi do kolejnych kasowych projektów. Linda była ogromnie podekscytowana kierunkiem, który w ostatnim czasie obrało jej życie. Miała sporo na głowie, ale lubiła życie w biegu i poczucie, że prze do celu. Gdy w czwartkowy poranek 16 listopada otrzymała telefon od fotografa z propozycją popołudniowej sesji, nie wahała się ani chwili.
Przyjęła ofertę i rozpoczęła przygotowania do zlecenia. Zdarzyło jej się wcześniej współpracować z owym mężczyzną i sesje do tej pory przebiegały pomyślnie. Dlatego też, choć zwykle dbała o swoje bezpieczeństwo i meldowała bliskim, z kim i dokąd wychodzi, tym razem nie zaprzątała sobie tym głowy. Liczyła na szybką chałturkę i powrót do domu.
Niestety, wieczór miał potoczyć się zupełnie inaczej, ale Linda nie mogła wtedy o tym wiedzieć. Nie mogła wiedzieć, że już nigdy nie wróci do swojego mieszkania w Los Angeles, że nie zobaczy swoich bliskich, że jej plany na przyszłość nigdy się nie urzeczywistnią. Wiedział to natomiast Charles Rathbun. Fotograf.
Kiedy Linda nie wróciła wieczorem do domu, jej matka Elaine poczuła instynktownie, że zdarzyło się coś niedobrego. Zaczęła wydzwaniać do znajomych córki i przedstawicieli agencji, do której należała. Okazało się jednak, że nikt nie wiedział o tajemniczej, popołudniowej sesji. Modelka najwyraźniej przyjęła zlecenie bez uprzedniej konsultacji ze swoimi agentami. Sytuacja przedstawiała się coraz bardziej niepokojąco.
Przerażona Elaine bez dłuższego namysłu zgłosiła sprawę na policję. Wtedy pozostało jej już tylko czekać na wieści z nadzieją, że to wszystko to tylko głupie nieporozumienie, a Linda gdzieś dobrze bawi się z przyjaciółmi. Niestety, godziny mijały, a wystraszona matka nie otrzymywała żadnych nowych informacji.
Odkrycie podczas… opróżniania śmietnika
Dwa dni później członek ekipy konserwacyjnej pracującej w lesie Angeles National Forest zauważył coś nietypowego, opróżniając kosze na śmieci. Ktoś wyrzucił zdjęcia pięknej blondynki. Fotografie wyglądały na profesjonalne i były tak dobrej jakości, że robotnik poczuł, iż śmietnik nie będzie dla nich odpowiednim miejscem. Schował je do plecaka i wrócił do swoich obowiązków.
Wieczorem jak co dzień mężczyzna włączył telewizor, by podczas kolacji prześledzić newsy. W czasie trwania serwisu informacyjnego na ekranie ukazała się piękna blondynka – ta sama, którą widział na zdjęciach znalezionych w śmietniku. Prezenter wiadomości oznajmił, że kobieta zaginęła i szuka jej policja. Wówczas pracownik państwowych lasów zachował się jak przykładny obywatel – zadzwonił na numer alarmowy i poinformował o swoim znalezisku.
Policjanci byli zmieszani. Kosz na śmieci, do którego ktoś wyrzucił fotografie, znajdował się około godziny drogi od domu Lindy. W dodatku lasy Angeles National Forest rozciągały się na około 30 tys. hektarów. Szukanie 27-latki przypominałoby szukanie igły w stogu siana. Na szczęście, całkowicie przypadkiem, mundurowi natrafili na ważną wskazówkę.
Razem ze zdjęciami pracownik leśny wyłowił ze śmietnika coś jeszcze - umowę leasingową dotyczącą samochodu Lexus. Na dokumencie widniał podpis Charlesa Rathbuna – 37-letniego fotografa. W czasie, gdy policjanci próbowali dotrzeć do nowego podejrzanego w sprawie, miało miejsce niezwykłe zrządzenie losu - Rathbun sam zadzwonił na komendę. Powiedział, że usłyszał o zaginięciu Lindy i chciał poinformować, że widział się z nią w dniu, kiedy dziewczyna zniknęła.
Zabawa w "kotka i myszkę"
Mężczyzna uściślił, że umówił się z modelką w restauracji popularnej sieciówki, a spotkanie miało "czysto biznesowy" charakter. Zarzekał się, że Linda pokazała mu swoje portfolio, a po wyjściu z restauracji każde oddaliło się w swoją stronę. Utrzymywał, że od tamtej chwili nie widział 27-latki. Pytany o umowę wyrzuconą w lesie razem ze zdjęciami zaginionej, tłumaczył pokrętnie, że Linda musiała omyłkowo zabrać ze sobą jego dokument i schować do swojej teczki.
Rathburn został zwolniony, ale jego niejasne wyjaśnienia budziły podejrzenia. Policja postanowiła przeszukać wnętrze SUV-a, na którego sporządzono znalezioną w śmietniku umowę. Tapicerka pokrywająca siedzenia była dokładnie wyczyszczona, ale badania z wykorzystaniem luminolu ujawniły ślady krwi. W samochodzie zabezpieczono także ludzką ślinę. Analiza potwierdziła, że płyny ustrojowe należały do poszukiwanej 27-latki.
W obliczu nowych ustaleń śledczych Rathburn kompletnie zmienił zeznania. Nagle "przypomniało" mu się, że feralnego dnia spędził z Lindą trochę więcej czasu, niż początkowo twierdził. Według nowej wersji wydarzeń fotograf miał zrobić zdjęcia lexusowi dla magazynu motoryzacyjnego, ale uznał, że samochód będzie się lepiej prezentował w towarzystwie pięknej kobiety. Pomyślał o Lindzie, ponieważ zdarzyło mu się już wcześniej z nią pracować.
Z relacji Ratburna wynikało, że dwójka spotkała się w Hermosa Beach, a następnie wyruszyła w długą przejażdżkę przez pustynię Mojave, gdzie miała odbyć się sesja. W wyschniętym korycie rzeki, służącym za plan zdjęciowy, rozegrały się jednak zgoła inne sceny, niż spodziewała się tego 27-latka.
Fotograf zeznał, że próbował zademonstrować Lindzie, jak powinna prowadzić terenowe auto, gdy nagle stracił kontrolę nad pojazdem i… potrącił dziewczynę. Rzekomo błyskawicznie rzucił się rannej na ratunek, ale było już za późno. Linda zginęła na miejscu. Rathburn następnie – jak twierdził – obawiając się konsekwencji, postanowił zatuszować zdarzenie. Przetransportował ciało do Angeles National Forest i zakopał je w ziemi.
Policjanci byli zaskoczeni tym wyznaniem. W pierwszej kolejności przyjrzeli się karoserii SUV-a, ale nie znaleźli na niej żadnych widocznych śladów rzekomego zderzenia. Następnie poprosili 37-latka, by wskazał im miejsce zakopania ciała. Rathburn zgodził się bez wahania. Kiedy jednak dotarł wraz ze śledczymi we wskazany przez siebie obszar, nie mógł znaleźć szczątków.
Po paru godzinach bezowocnych poszukiwań dla funkcjonariuszy stało się jasne, że fotograf ich zwodzi. W końcu, przyparty do muru, Rathbun zdecydował się zaprowadzić policjantów do ciała. Całe Stany Zjednoczone pogrążyły się w żałobie, gdy po ośmiu dniach poszukiwań potwierdził się najgorszy scenariusz - piękna Linda Sobek nie żyła.
Spotkał ją los gorszy, niż potrącenie
Sekcja zwłok potwierdziła, że 27-latka wcale nie została potrącana. Spotkał ją o wiele gorszy los. Szczegóły zbrodni okazały się wstrząsające. Przed śmiercią Linda została zgwałcona, a przyczyną śmierci było uduszenie. Ślady otarć na kostkach sugerowały, że ofiara była związana.
Śledczy pogrzebali w przeszłości podejrzanego i okazało się, że kilka lat wcześniej Rathbun był aresztowany pod zarzutem zgwałcenia współpracowniczki, która odrzuciła jego zaloty. W sądzie zapewniał jednak, że stosunek odbył się za obopólną zgodą, czym przekonał do siebie ławę przysięgłych i został uniewinniony od zarzucanego mu czynu.
W mieszkaniu fotografa odkryto kolejne dowody, nieszczególnie dobrze o nim świadczące. Funkcjonariusze zabezpieczyli tam ponad 200 sztuk broni palnej. Na jednym z pistoletów dopatrzyli się zaschniętej krwi. Badania wykazały, że była to krew Lindy.
Mimo wszystkich świadczących przeciwko niemu ustaleń, 37-latek stanowczo zaprzeczał, by zamordował Lindę. Przyznał, że doszło między nimi do kontaktów seksualnych, ale upierał się, że Linda na nie przyzwoliła. Pokazał nawet zdjęcia zrobione w SUV-ie, które rzekomo miały udowodnić, że do zbliżenia doszło za obopólną zgodą. Ława przysięgłych nie uznała ich jednak za wiarygodne.
W końcu, po prawie roku od dnia śmierci Lindy Sobek, pięciotygodniowym procesie i kolejnych zmianach zeznań ze strony oskarżonego (próbował m.in. przekonywać, że udusił młodą modelkę przypadkiem, w wyniku kłótni i związanej z nią szarpaniny), Rathbun został uznany za winnego zabójstwa pierwszego stopnia i gwałtu.
Ilość rozdzierającego bólu, jaki musiała odczuwać Linda Sobek… jest nie do pojęcia. To, co najbardziej wyróżnia sprawę, to całkowity brak wyrzutów sumienia oskarżonego z powodu tego, co zrobił - mówiła przed sądem prowadząca sprawę prokurator Steve Kay (Los Angeles Times).
W grudniu 1996 roku Charles Rathbun usłyszał wyrok dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego. Dziś przebywa w więzieniu w California Institution for Men w Chino, gdzie spędzi resztę swoich dni.