Trzeba przyznać, że w ostatnim czasie polski "Żywy Ken" przechodzi w swojej "karierze" prawdziwy renesans. Choć spragniony atencji wróżbita zaliczył swój debiut w show biznesie już dwa lata temu, do zwiększenia zainteresowania mediów niewątpliwie przyczyniły się kolejne operacje plastyczne, a także niedawne wyznanie, że jest ojcem 4-letniego chłopca.
Kilka dni temu Michał Przybyłowicz (bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko) pochwalił się kolejną, mocno inwazyjną operacją, która pomogła mu pozbyć się "kompleksu mało rozbudowanej klatki piersiowej". Choć 26-latek dopiero co wszczepił sobie implanty piersi, "Ken" już planuje kolejne zabiegi, gdyż osiągnięty przez lekarza efekt jest - jak sam stwierdził w rozmowie z Pudelkiem - zbyt naturalny. Poczynania aspirującego celebryty postanowił skomentować inny znany atencjusz, Krzysztof Gojdź. W obszernym wpisie opublikowanym za pośrednictwem Facebooka założyciel kliniki medycyny estetycznej skrytykował kolegów po fachu, którzy "zrobili krzywdę" Przybyłowiczowi, przy okazji wyciągając do niego pomocną dłoń.
Postanowiliśmy zapytać Michała, co sądzi o "wspaniałomyślnej" propozycji Gojdzia. Okazuje się, że nie jest to pierwszy raz, kiedy lekarz-celebryta oferuje Kenowi pomoc, co, zdaniem wróżbity Michaela, jest po prostu desperacką próbą zwrócenia na siebie uwagi jego kosztem.
Przez chwilę zastanawiałem się, jak mam się odnieść do słów samozwańczego "chirurga gwiazd" dr Gojdzia - wyjawił "Żywy Ken" Pudelkowi. Rozumiem, że musiał podpiąć się pod jeden z głośniejszych tematów ostatnich dni. W końcu jestem ostrzyknięty tak, że zaraz wybuchnę. Chodzi o to, że jest "lekarzem" a ludzie w Polsce myślą, że lekarz ma zawsze rację.
Prawda jest taka, że dr Gojdź już jakieś dwa lata temu uderzył w sposób negatywny w moją osobę i proponował wizytę w jego klinice. Jak widać nie skorzystałem (jakiś tego powód być musiał), więc kolejna taka propozycja, a wręcz narzucenie jej, jest nietaktowne. Ja jestem taką osobą, że nie pcham się z buciorami tam, gdzie ktoś mi grzecznie odmówi. Ten Pan ma wyraźnie na moim punkcie obsesję. Rozumiem, że kariera na Florydzie czy gdzie on się tam teraz znajduje nie wyszła i trzeba ponownie szukać punktu zaczepienia w Polsce...
Michał nie omieszkał podać w wątpliwość umiejętności Krzysztofa, dziwiąc się, że ktokolwiek w ogóle korzysta z jego usług. Zaznaczył też, że za żadne skarby nie pozwoliłby Gojdziowi zaingerować w swoja twarz.
Śmieszy mnie tylko, kiedy tak zaciekle broni efektu naturalnego i twierdzi, że nie wykonuje "postaci z kreskówek"- jak sam to nazwał. Prawda jest taka, że znam kilka osób, które korzystały z jego usług i nie jest to efekt naturalny. Dziękuję, ale nie skorzystam. Ja dla ciebie mam usta jak d*pa pawiana, ty dla mnie możesz mieć nos, którym można tramwaje hamować i każdy z nas jak widać ma inne poczucie piękna i estetyki. Pozdrawiam cieplutko - zakończył.
Myślicie, że polski "Żywy Ken" powinien może jednak rozważyć ofertę Gojdzia?