Kiedy krótko po zamknięciu lokali wyborczych Donald Trump zwołał konferencję prasową, podczas której oznajmił światu, że wygrał wybory, nie podejrzewał chyba, że ta feta jest przedwczesna. Kilka dni później okazało się bowiem, że szanse Trumpa na reelekcję stopniały i głowa państwa powinna już powoli zacząć pakować walizki, ponieważ czeka ją wyprowadzka z Białego Domu.
Trump nie przyjął do wiadomości faktu, że większość narodu zdecydowała się podziękować mu za kierowanie krajem. Były celebryta upiera się, że wybory zostały sfałszowane i zapowiada wyjaśnianie wątpliwości przed sądem. Tymczasem kontrkandydat Trumpa, Joe Biden, przyjmuje gratulacje napływające z całego świata i szykuje się do przejęcia urzędu.
W środę 11 listopada przegrany ostatnich wyborów w Ameryce pojawił się po raz pierwszy publicznie. Trump przyjechał na cmentarz Arlington, by uczcić Dzień Weterana obchodzony w Stanach. Donaldowi towarzyszyła szykowna jak zwykle Melania Trump, na temat której krążą plotki, że wkrótce po wyprowadzce z Białego Domu zamierza sfinalizować rozwód ze swym mężem.
Prezydent z poważną, a nawet nieco ponurą miną, złożył wieniec na grobie nieznanego żołnierza. W tym czasie Melania obserwowała męża z dystansu i spod parasola, podtrzymywana pod rękę przez oficera. Pierwsza Dama miała tego dnia mocny makijaż i rozpuszczone włosy. Żona Trumpa założyła szary płaszcz z czarnymi lamówkami.
W tym samy czasie prezydent - elekt składał wieniec na innym miejscu pamięci. Joe Biden odwiedził pomnik wojny koreańskiej w Filadelfii. Towarzyszyła mu przyszła pierwsza dama, Jill Biden.
Zobaczcie zdjęcia Donalda i jego żony. Myślicie, że to jedne z ostatnich ich wspólnych fotek?