18 maja do mediów trafiła informacja o śmierci męża Justyny Kowalczyk. Trudno było uwierzyć, że wiadomość o tym, że Kacper Tekieli nie żyje, jest prawdą. Wkrótce jednak nie było już wątpliwości, że mężczyzna uległ tragicznemu wypadkowi, a w końcu glos zabrała sama Justyna Kowalczyk. 30 maja Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku bliscy i przyjaciele pożegnali alpinistę, który zginął w szwajcarskich Alpach.
Jeszcze przed uroczystością Kowalczyk wystosowała apel w mediach społecznościowych, prosząc, by zrezygnować z zakupu kwiatów i wieńców, a pieniądze przekazać na schronisko dla zwierząt, gdyż jej mąż uwielbiał zwierzęta i nieustannie starał się im pomagać.
Justyna Kowalczyk pożegnała męża
Na ceremonii pojawili się przyjaciele Tekielego i ukochana żona, która zabrała głos i zwróciła się do wszystkich zgromadzonych.
Jeszcze kilka dni przed przyszedł do domu spełniony. Nawet gdy robił wszystkie karkołomne rzeczy, to cele musiały być spełnione. Byłam żoną alpinisty. Nie unikaliśmy trudnych rozmów, żadne z nas nie uciekało od śmierci. Byliśmy świadomi, co może się wydarzyć. Chciał wejść na wszystkie czterotysięczniki przed "czterdziestką". Jestem szczęściarą, że mogłam mu towarzyszyć w tym wszystkim i być obok niego. Miałam czas się z nim pożegnać. Ma wspaniałych przyjaciół. Nigdy nie zapomnę, jak rzuciliście wszystko i pojechaliście szukać mojego męża - mówiła.
Dalej Kowalczyk przyznała, że zamierza celebrować życie tak, jak nauczył ją tego jej mąż. Zwierzyła się, że będzie podróżować i pokazywać synkowi świat.
Wiem, że Kacper dla Was zrobiłby to samo. Będziemy żyć tak, jak nauczył nas Kacper. Będziemy jeździć i zdobywać świat. Hugo miał cudownego tatę - zakończyła swoje przemówienie.
Kacper Tekieli zmarł w wieku 38 lat.