Mateusz Damięcki jest obecnie jednym z bardziej rozchwytywanych aktorów w kraju. Po brawurowym odegraniu głównej roli w głośnym filmie "Furioza" 41-latek z pewnością nie narzeka na brak pracy, co zresztą podkreślał w jednym z ostatnich wywiadów. Damięcki raczej stroni od epatowania w mediach życiem prywatnym. Gdy jednak decyduje się uchylić rąbka tajemnicy na temat codziennych zmagań, jego wyznania odbijają się szerokim echem.
ZOBACZ: Mateusz Damięcki był prześladowany przez rówieśników. "Koledzy PRZYWIĄZYWALI MNIE do kaloryferów"
Tajemnicą do pewnego czasu było również drugie małżeństwo Mateusza. Po rozwodzie z Moniką Krogulską, aktor w 2018 roku stanął ponownie na ślubnym kobiercu. Poślubił choreografkę, Paulinę Andrzejewską, z którą doczekał się już dwójki dzieci. Szczęśliwi rodzice wychowują razem 4-letniego Franciszka i 2-letniego Ignasia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Magdalena Mołek opublikowała na swoim kanale wywiad z Mateuszem. Dziennikarka zapytała aktora o to, jak dba o siebie i o swoje ciało, a także o życiowy balans. Niepozorne pytanie skłoniło 41-latka do gorzkich przemyśleń na temat obecnego stylu życia jego rodziny.
Dla mnie ostatnio nie istnieje filozofia, nie istnieje religia. Balans... Balansu nie posiadam. Nie znoszę improwizacji, a jestem przymuszony do tego, żeby non stop ostatnio improwizować. Nie nadążam za niczym, zawodzę moją żonę non stop - rozpoczął Damięcki.
Aktor nie krył podziwu dla swojej żony Pauliny, która według niego zdecydowanie lepiej radzi sobie z pędzącą codziennością i problemami, które czasem ich dotykają.
Ona ma pokłady takiej cierpliwości w sobie, których ja nie rozumiem. Nie mam zielonego pojęcia w momentach przytomności, na które sobie czasami jestem w stanie pozwolić, kiedy nie jestem owładnięty emocjami, nerwami, wywołanymi strachem i taką świadomością, że nad niczym nie panuję - mówił przejęty.
Głównym powodem rozterek Mateusza jest według niego natłok obowiązków, z którym ostatnio musi się mierzyć wraz z małżonką. Prowadzi on do pewnego bałaganu w codziennym życiu.
Paulina pracuje, ja pracuję. Paulina pracuje coraz więcej, ja pracuję coraz więcej. Mamy po dwie ręce i dwie nogi. Czasami, jakbyśmy tak mieli obliczyć, wychodzi, że brakuje nam jeszcze po sześć rąk i po sześć nóg. Brakuje nam oddzielnego miejsca w głowie na to, żeby poradzić sobie z tym wszystkim, z czym emocjonalnie nie dajemy sobie rady, wchodząc do domu, w którym panuje rozgardiasz. Wchodząc do naszych notatników, kajetów z rzeczami, których nie zdążyliśmy załatwić wczoraj, przedwczoraj, dwa tygodnie temu, a dochodzą kolejne - tłumaczył.
Damięcki w końcu powrócił do pytania Mołek i ukazując realia pracy aktora wyznał, że brakuje mu cierpliwości, a także życiowego balansu i spokoju. Mówiąc to niemal się popłakał, o czym nawet poinformował rozmówczynię.
Paulina daje sobie z tym radę, ja sobie nie daję z tym rady. Lecę na autopilocie, który jest opłacony przez produkcję, w której będę brał udział. Zawsze mogę powiedzieć: hej, to jest moja praca, dajcie wy mi wszyscy święty spokój, bo ja jak się nie przygotuję, a to jest część mojej pracy, to nie będzie na prąd, na jedzenie, na benzynę i tak dalej. Coraz mniej mam cierpliwości na to, żeby trzymać gębę na kłódkę i trzymać język za zębami. I używam czasem tego argumentu, gdzie po trzech sekundach od wypowiedzenia tych obrzydliwych słów zaczynam tego strasznie żałować. Nie ma w moim życiu czegoś takiego jak balans. Nie ma czegoś takiego jak spokój. Długo nie będzie. Zaraz się popłaczę... Po prostu to nie istnieje - wyznał rozemocjonowany.
Doceniacie szczerość Mateusza?