O kryzysie w małżeństwie Kim Kardashian i Kanye Westa mówi się w zasadzie już od kilku miesięcy. W okresie największych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa zagraniczne tabloidy donosiły, że para mieszka w jednym budynku, nie utrzymując ze sobą rzekomo żadnych relacji. Czarę goryczy przelało jednak pierwsze publiczne wystąpienie rapera na wiecu wyborczym, który przypomnijmy pragnie… zostać prezydentem USA.
Kanye postanowił wówczas ochoczo opowiedzieć wszystkim zgromadzonym o tym, że powstrzymał Kim przed aborcją, w czym poniekąd pomógł mu głos usłyszany od Boga. Na tym się jednak nie skończyło. Później nastąpiła seria budzących niepokój wpisów na Twitterze, w których między innymi oskarżył żonę o zdradę i zapewniał, że już od dawna chciał się z nią rozwieść.
W końcu głos w sprawie zabrała Kardashianka, tłumacząc zachowanie męża chorobą afektywną dwubiegunową. Następnie nawet sam "dobroduszny" raper postanowił przeprosić żonę...
Niestety, kilka dni później rozhisteryzowaną Kim przyuważono w aucie Kanye podczas wyraźniej ożywionej rozmowy bądź też po prostu kolejnej kłótni.
W ubiegłym tygodniu na ranczo rapera przyleciał natomiast prywatny samolot Kim. Spekulowano wówczas, że małżeństwo udało się na wakacje, by spróbować uratować jeszcze rodzinę. Wiele wskazuje na to, że rzeczywiście kilka ostatnich dni Kim, Kanye i ich dzieci spędzili na Dominikanie, skąd powrócili w minioną niedzielę.
Całą rodzinę przyuważono, kiedy opuszczali samolot na lotnisku w Malibu. Porównując jeszcze niedawne zdjęcia zapłakanej Kardashianki w towarzystwie męża, na najnowszych fotografiach małżeństwo prezentuje się już nieco lepiej, aczkolwiek nadal trudno mówić tutaj o bijącym od nich uczuciu wielkiej miłości.
Czy to małżeństwo ma jeszcze jakiekolwiek szanse na przetrwanie?