Do niedawna Kate Middleton mogła się cieszy krystalicznie czystym wizerunkiem, w przeciwieństwie do wiecznie krytykowanej Meghan Markle. Teraz Amerykanka miała okazję "zemścić się" na faworyzowanej przez resztę royalsów księżnej przy okazji sensacyjnego wywiadu dla Oprah Winfery. Oprócz podzielenia się z "królową amerykańskiej telewizji" sytuacją, w której Middleton miała doprowadzić ją do płaczu, aktorka przerwała milczenie na temat przejawów rasizmu w rodzinie królewskiej.
W obliczu wywołanej wywiadem burzy Pałac Buckingham stara się teraz zażegnać kryzys wizerunkowy, z którym przyszło sie zmierzyć Windsorom. Cała odpowiedzialność spoczywa teraz na księciu Williamie i księżnej Kate, którzy krok po kroku starają się ocieplić wizerunek i odzyskać sympatię rodaków.
W sobotę żona Williama niespodziewanie pojawiła się na proteście w parku Clapham Common, gdzie 3 marca po raz ostatni widziana była 33-letnia Sarah Everard. Tydzień później zwłoki mieszkanki Londynu zostały znalezione w okolicy posiadłości podejrzanego o popełnienie zbrodni policjanta.
Na nagraniu, które wypłynęło do sieci, widać pozbawioną maseczki Kate w brązowym płaszczu i czarnych spodniach składającą w parku bukiet żonkili. Mimo otaczających księżną tłumów przybyłych na na protest przeciwko przemocy wobec kobiet, 38-latce nie towarzyszyła ochrona. The Independent opublikował już oficjalny komentarz Pałacu Kensington.
Kate postanowiła dołączyć do setek żałobników, którzy zgromadzili się w Clapham Common, aby mogła okazać szacunek rodzinie i Sarah. Pamięta, jak to było spacerować po Londynie w nocy, zanim wyszła za mąż - czytamy w oświadczeniu.
Myślicie, że obecność księżnej na proteście była bezinteresownym gestem solidarności czy raczej skrzętnie zaplanowaną akcją?