Titanic na początku XX w. uchodził za jedno z największych osiągnięć technologicznych. Miał on reprezentować potęgę Wielkiej Brytanii. 10 kwietnia 1912 r. statek wyruszył w rejs z Wielkiej Brytanii do Nowego Jorku. Ostatecznie Titanic nie dotarł do celu, natrafił na górę lodową i zatonął. W katastrofie zginęło 1324 ludzi, w tym kilkudziesięciu Polaków.
Zidentyfikowanie ofiar zajęło badaczom kilkadziesiąt lat. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ w rejestrze pasażerów widniały tylko ich nazwiska. Ryszard Paradowski, idąc śladami znanego polskiego historyka, Stanisława Łempickiego, ustalił, że na pokładzie Titanica znajdowała się prababcia Anny Marii Jopek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prababcia Anny Marii Jopek zginęła na Titanicu
Dziadek piosenkarki przez większość życia myślał, że rodzice go porzucili. Mężczyzna w wieku 2 lat został oddany do zaprzyjaźnionej rodziny we Lwowie.
To oni go wychowali, ponieważ po pradziadkach słuch zaginął. Dopiero jako dorosły człowiek dowiedział się przez Czerwony Krzyż o zaginięciu ojca i matki. Prababka utonęła na Titanicu. O pradziadku nic nie wiemy - powiedziała Anna Maria Jopek w rozmowie z Agencją WBF.
Dzięki dociekliwości dziadka piosenkarki udało się ustalić, że jego matka była lekarką. Kobieta prawdopodobnie wyruszyła za ocean, aby z USA udać się do Kanady i tam znaleźć lepsze życie, które mogłaby wieść razem z synem.
Po latach dowiedział się, iż nie został porzucony, gdyż matka jego zginęła na Titanicu. Płynęła do Ameryki, by spotkać się tam ze swym ukochanym. Prawdopodobnie po urządzeniu się na Alasce planowała wrócić i zabrać syna. Tragiczny rejs pokrzyżował jej te plany - pisał Ryszard Paradowski.
Okazuje się, że dziadek Anny Marii Jopek wcale nie został porzucony przez matkę. Kobieta podzieliła nieszczęśliwy los tysiąca innych pasażerów Titanica. Jedyną nierozwiązaną kwestią pozostają losy pradziadka piosenkarki, o którym nadal nic nie wiadomo.