Od ponad tygodnia znów huczy na temat zagadkowej sprawy zaginięcia Iwony Wieczorek. Wszystko za sprawą nowych ustaleń śledczych, w efekcie których zatrzymany został Paweł P. Mężczyzna, z którym feralnej nocy imprezowała 19-latka, zdążył już nawet usłyszeć zarzuty. Dotyczą one głównie utrudniania śledztwa. Znajomy zaginionej miał bez pozwolenia wejść do jej domu, podszywać się pod jej matkę i wysyłać wiadomości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O najświeższych ustaleniach co rusz wypowiadają się kolejne osoby. Głos zabrał także Marek Dyjasz, były szef kryminalnego biura Komendy Głównej Policji. Według niego Paweł niewątpliwie coś ukrywa.
Wygląda na to, że pan Paweł nie do końca był szczery z policjantami, a wręcz obawiał się czegoś, co mogłoby skierować organy ścigania na jego osobę w zakresie udziału w zdarzeniu z Iwoną Wieczorek. Być może obawiał się, że policja czy prokuratura doszuka się jakichś konfliktów między nimi, rzeczy, o których znajomi lub rodzina (np. matka Iwony) nie wiedzieli. Obawiał się na tyle, że popełnił przestępstwo, za co mam nadzieję, zostanie skazany - komentuje ostatnie rewelacje w rozmowie z Onetem.
Były funkcjonariusz przypomina, że od początku wiedział, że należy skupić się na bliskim otoczeniu Wieczorek:
Ja zawsze mówiłem, że należy to środowisko Iwony Wieczorek, te najbliższe osoby, poddać szczegółowemu sprawdzeniu i rozliczeniu ich z alibi na czas zdarzenia z Iwoną Wieczorek - mówi, opisując znajomych 19-latki:
Teraz poznajemy sylwetkę i psychikę najbliższych znajomych Iwony Wieczorek. Nie było to towarzystwo grzecznych chłopców i dziewczynek. Dobrze o tym wiedzieliśmy. Niektóre rzeczy są jednak skrywane od początku do końca, zawsze jest tak, w każdym śledztwie.
Dyjasz wskazuje też, że najczęściej w tego typu sprawach przewija się sporo nieprawdziwych informacji i podkreśla, że w przypadku Iwony "pajęczyna kłamstw tkana jest od 12 lat".
Rodziny zazwyczaj wybielają ofiary. Nie mówią wszystkiego. To samo jest ze znajomymi. Musimy w trakcie śledztwa od początku do końca przebijać się przez tę niechęć do organów ścigania, ale też sieć kłamstw, które krążą wokół tych osób. Często jest tak, że przez wiele miesięcy nie da się zerwać tej pajęczyny kłamstw i dojść do prawdy.
Dyjasz poświęca też kilka zdań "Ręcznikowi", który przyczynił się do przełomu w sprawie i który swego czasu był jednym z podejrzanych.
Na mój policyjny nos "pan z ręcznikiem" nie brał udziału w zdarzeniu z Iwoną Wieczorek - stwierdza pewnie ekspolicjant i tłumaczy: Był poszukiwany przez nas dlatego, że szedł za Iwoną Wieczorek. Chodziło nam o to, by wypytać ludzi, którzy w noc zaginięcia byli na tamtym deptaku. By wypytać, jak zachowywała się Iwona. Mieliśmy nadzieję, że ten mężczyzna coś zapamiętał. Okazało się, że zapamiętał mało. Po 12 latach raczej nie ma w tym nic dziwnego.
Przypominamy: Zaginięcie Iwony Wieczorek. "Mężczyzna z ręcznikiem" przerywa milczenie! "Zrobiliście ze mnie ZABÓJCĘ"