Sprawa patologii, która miała miejsce w małżeństwie Amber Heard i Johnny’ego Deppa ciągnie się od kilku lat. Aktorka oskarżyła byłego męża o to, że notorycznie urządzał awantury pod wpływem używek, wyzywał ją i bił.
Wydawało się, że po rozwodzie i korzystnym dla Heard podziale majątku batalia pomiędzy byłymi małżonkami się zakończy, jednak Depp nie zamierzał tak tego zostawić i oskarżył Amber o zniesławienie oraz przedstawił dowody, które miały pokazać, że to Heard jest niezrównoważona i stosowała wobec niego przemoc.
W trakcie procesu padło wiele szokujących oskarżeń, np. to, że Amber miała zgasić papierosa na twarzy Deppa czy wypróżnić się na jego łóżku.
Przypomnijmy: Johnny Depp oznajmia w sądzie: "Postanowiłem odejść od Amber Heard, gdy WYPRÓŻNIŁA SIĘ NA ŁÓŻKO"
Po toczącej się dwa lata batalii w końcu zapadł wyrok niekorzystny dla Deppa. Sąd stanął po stronie Amber, która przedstawiła dowody na to, że gwiazdor uderzył ją minimum 14 razy przy różnych okazjach. Ponadto ujawniła, że Depp wydawał na czerwone wino prawie 23 tysiące funtów miesięcznie, czyli... 120 tysięcy złotych.
Media już wieszczą koniec kariery Deppa. Tymczasem jego prawnicy zapowiadają apelację.
Najbardziej niepokojące jest to, że sędzia oparł się na zeznaniach Amber Heard, całkowicie lekceważąc górę kontrdowodów przedstawionych przez policjantów, lekarzy, jej własną byłą asystentkę oraz innych niekwestionowanych świadków, a także szereg dokumentów dowodowych, które punkt po punkcie całkowicie podważały zarzuty stawiane przez Amber. Wszystko to zostało przeoczone. Wyrok jest tak wadliwy, że niedorzeczne byłoby, gdyby pan Depp nie odwołał się od tej decyzji - ogłaszają.
Myślicie, że Johnny'emu uda się jeszcze uratować dobre imię i karierę?